piątek, 8 listopada 2013

Noc

Przestawiłam się jakoś na nocny tryb. Mimo wzięcia leków wieczorem, nie ścina mnie tak jak wcześniej. Trudno powiedzieć, że się przyzwyczaiłam do dawki, bo dawka była przez ostatnie tygodnie stopniowo zwiększana. Ale też jakoś tak jest, że noc jest bardziej łagodna i łaskawa. Dzień za to nijaki, zwłaszcza ostatnio blady i mdły.

Stałam się jakaś nieobecna. Tydzień temu wróciłam od moich siostrzeńców i ich rodzin, których odwiedziłam w Anglii.
To były bardzo osobiste i intymne chwile. Powrót do pewnych wspomnień, zdarzeń. Długie szczere rozmowy. Dużo łez, ale też dużo ciepła i miłości. Bardzo mnie to poruszyło i w efekcie po powrocie zapadałam się jakoś autystycznie w siebie.

Może ten mój nietypowy spokój czy "zawieszenie broni" są chwilowe. Może emocje znów się rozhuśtają i będę dalej odbijać tenisowe piłki. Zapewne.

Czuję się zasmucona i zawstydzona. Nie chcę żyć tak egoistycznie i egocentrycznie a jednak gdy przychodzi pogorszenie nie starcza już miejsca na nic innego. Jedynie ciągłe zabieganie o wytchnienie, o spokój.

Chciałabym umieć mądrze wykorzystywać chwile kiedy jestem "obecna". Tylko to, tylko tyle.
Umieć powracać do życia, kiedy przychodzą te dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz