czwartek, 26 czerwca 2014

Moja Małgorzata

       Wspominając o depresji nie myliłam się. Moja pokrętna psychika już szykowała mi niespodziankę.
Przez moment było hipomaniakalnie, z lekką nutką psychotycznego pobudzenia. Przemęczenie fizyczne i jednoczesne przeładowanie emocjami nie pozwalały mi zasypiać przez dwie noce. Stąd też do wieczornych, a raczej nocnych leków dorzucałam dodatkowo coś na uspokojenie. Jednak dwa dni temu przed snem zmuszona byłam sięgnąć po porządną dawkę benzodiazepiny, co również nie do końca pomogło.
W czasie tej ciężkiej nocy dręczyły mnie pełne niepokoju wybudzenia, podszyte nienaturalnym pobudzeniem. Jakby coś rozrywało komórki mojego mózgu na strzępy. Zasypianie, wybudzanie, drgawki, strzępy niespokojnych snów. Gdy rano otworzyłam oczy, nie miałam już do czynienia z pobudzeniem, ale tak silnym stanem depresyjnym, jakiego nie doświadczyłam od czasu, gdy karetka zabrała mnie do Tworek.               Głęboki kilkunastogodzinny stan depresji, w którego czasie moja mimika i ruchy były stępione do minimum. Wszystkie moje dotychczasowe myśli ugrzęzły gdzieś po drodze. Nie miałam właściwie żadnych prócz jednej. Byłam tamtego popołudnia umówiona w ważnej sprawie. To prawda, z niecierpliwością czekałam na to spotkanie już od jakiegoś czasu. Jak to się stało, że jednak go nie odwołałam? Jak dojechałam na miejsce? Jak wcześniej ubrałam się i zrobiłam makijaż? Wszystko to zostaje nie do końca jasne. A jednak to zrobiłam. Gdyby nie to wyjście, nie wiem na jak długo ten stan by mną zawładnął.
       Może gdzieś w tyle głowy czułam, że potrzebuję tej kobiety. Doskonale zapamiętałam aurę jaka od niej biła, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Tak silne osobowości i jednocześnie tak niezwykłe spotyka się bardzo rzadko. Kiedy ją spotkałam byłam przekonana, że chcę ją poznać bliżej.
To była żeńska forma mojego terapeuty. Nie, była kimś znacznie więcej. To była Kobieta-Dzwon. Kobieta-Matka. Kobieta -Wszechświat. Zlałam się z nią. Tak doskonale jej podobna nie widziałam, czy to już ona, czy jeszcze ja. Przestałam myśleć "ja" myślałam "my". Nieuświadomiony dotąd lęk ustąpił miejsca poczuciu bezpieczeństwa. Jej siła zapewniała mnie o tym, że nie jestem w stanie wyrządzić jej żadnej krzywdy a jej łagodność, że ona mnie. Nie musiałam się obawiać, że wprawię ją w dyskomfort, zirytuję, czy po prostu znużę. Matka doskonała. Właśnie taka, której potrzebowałam najbardziej właśnie teraz.
      Jestem silną osobowością, więc w tych trudnych, ciężkich momentach nie jestem w stanie przyjąć wsparcia od innych z obawy, że skalą swojego cierpienia wyrządzę komuś krzywdę. Ograbię z sił, czy też wprawię w zakłopotanie. Dlatego ukrywam się, gdy jest mi szczególnie źle i w samotności doprowadzam do porządku, próbując korzystać z dostępnych mi narzędzi.Tym razem dostałam ją. Tej Małgorzaty szukałam. Czekałam na nią przez te lata od kiedy nie ma już Pana M. 
       Wciąż jestem słaba. Bardzo słaba. Zawaliłam kilka rzeczy, ale nie ma to większego znaczenia. Ważne, by się nie poddawać i iść dalej. Nie potrzebuję tej kobiety przy sobie. Wystarczyły mi te dwie godziny z nią. Jej zrozumienie, akceptacja i wsparcie. Wiem, że ona myśli o mnie. Czeka na mnie.

8 komentarzy:

  1. to wspaniale.

    Kamila P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie dobrego - sto lat jeśli dobrze pamiętam datę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jakaś pomyłka :( ale ślicznie Ci dziękuję :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że znalazłaś swoją Panią Małgorzatę. Mnie się ktoś taki marzy. Po panu Rafale jest kiepsko, ale wciąż jestem obrazona i do niego nie wroce. Szukam dalej póki co;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uda się. Czasem trzeba sporo czasu. Nawet bez szukania. Po prostu spotykasz kogoś takiego na swojej drodze zupełnie przypadkiem :) Powodzenia :)

      Usuń