środa, 2 listopada 2016

Listopad raczej na plusie

Nienajlepiej ostatnio się czuję. To znaczy jestem w miarę w formie, ale niemal bez przerwy odczuwam niepokój. Poza tym mam jakieś ksobne myśli. Tak to chyba nazywają psychiatrzy. Czuję się lekceważona przez ludzi, którzy mnie otaczają, odrzucona, nielubiana, obgadywana, krytykowana za plecami. Jednocześnie czuję, że przyczyniam się do tego.

Cieszę się z długich wieczorów. Koją mnie. Dzisiaj wróciłam z pracy, posłałam łóżko i siedzę przed telewizorem. Dobrze mi. Mogłabym tak nawet przez dwa tygodnie albo i dłużej. Chcę od połowy grudnia wziąć urlop do końca roku. Spytam jutro L. czy będę mogła tak w jednym kawałku. Marzy mi się długi odpoczynek. Ostatnie dni przespałam, nie sądziłam, że potrzebuję aż takiego wypoczynku.

Mały kotek jest cudowny. Zostaje u mnie. Jeszcze nie ma imienia. Nie mam pomysłu jak go nazwać.
Z G. też jest ok, choć to, że pracuje w takich a nie innych godzinach sprawia, że spotkania są nieco uciążliwe, ponieważ widzimy się w nocy. A ja muszę się wysypiać, żeby głowa mi nie szwankowała. Ostatnio mam potrzebę spędzać jak najwięcej czasu sama. Mam nadzieję, że G. też tak naprawdę.

Walczę ze słodyczami. Nie wychodzi mi. Ale odniosłam inny sukces. Nie prowokowałam wymiotów od bardzo dawna. Jakieś dwa miesiące.
Przytyłam do 70 kg. przez słodycze, ale nimi nie objadam się do granic możliwości. Już zapomniałam jak to jest mieć przepełniony żołądek. Odczuwam większy szacunek do siebie, gdy nie spędzam wieczorów i dni nad sedesem.
Kiedyś właśnie w podobny sposób poradziłam sobie z bulimią. Pozwoliłam sobie na jedzenie, ale bez wymiotowania, godząc się z przytyciem. I udało mi się na jakiś czas. Ataki przestały mieć miejsce. Zanikł też nawyk zajadania emocji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz