wtorek, 21 lipca 2015

Jak zwykle

Taki ten dzien nijaki. Znow mam klopot ze snem, wiec od piatej pobodka. Zwlaszcza, ze koty o tej porze robia wszystko, by sprowokowac mnie do wstania i nasypania im zarcia.
Stad tez do poludnia bylam jak z krzyza zdjeta, a po poludniu nastroj w gore. Ale niestety nie tak w gore zeby bylo dobrze, tylko z jakims napieciem, z obezwladniajacym lekiem przemieszany smutek. Smutek w dol, napiecie w gore.  I tak przezylam dzien na cholernej sinusoidzie.
To rozpadalam sie na milion malych kawalkow, to zbierala mnie jakas sila. Moze sila woli - trudno stwierdzic. Juz, juz mialam pomysl na lepsze zycie, az tu zaraz kompletny brak nadziei.
Szczesciem wieczorem dopadlo mnie potworne zmeczenie, a wraz z nim ten rodzaj smutku, ktory niesie ulge. Spokoj, brak napiecia, tylko ten smutek i obojetnosc. Uczucie, ze nie wazne co jest i co bedzie.

Jutro planuje lepszy dzien. Na specjalne dla siebie zamowienie. Co ma oznaczac lepszy? Dokladnie nie wiem, ale z pewnoscia znow powalcze. Jest z czym i nad czym. Jak zwykle. Jak kazdego, cholernego dnia. Bedzie lepiej to bedzie - nie to nie. Teraz to malo wazne. Tak, czy owak lepszy dzien juz tuz, tuz. Jak zwykle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz