czwartek, 9 lipca 2015

Sploszone

Musze zapanowac nad histeria. Przyszla nagle. Wtargnela wraz z chlodem i tym deszczowym dniem, szaroscia popoludnia.

Nastroj z depresyjnego leku przeszedl w panike. Umysl pracuje jakby jasniej, ale na plecach juz czuje swoj oddech, a w glowie slowa, jakis histeryczny krzyk. "Teraz! Natychmiast dzialaj! Nie trac czasu! Wykorzystaj to!"

To jakies szalenstwo. Autoamtycznie zaciskam zeby i piesci. Jakbym szykowala sie do walki z niewidzialnym wrogiem.

Spokojnie. Stopami dotykam podlogi. To tylko impuls, ktory cos musialo wywolac. Przechwytuje mysli, zatrzymuje je i ogladam z kazdej strony.

Swiat za oknem. Miasto, ludzie. Ruch, gwar, szum. Zycie.
Nie, nie tylko JA i tylko ten trudny do okielznania lek.

Nie moge gasnac w smutku, ani zatracic sie jak teraz, w szalenczym pedzie. Donikad.
Falszywy alarm, ktory krzyczy poczuciem winy i straconego czasu.
Nic nie jest stracone.
Dotykam stopami podlogi. Rozluzniam zacisnieta szczeke. Oddycham gleboko.

Ile mnie jest w tej chwili? Jakich mnie?
Licze...
Jestem. Jestem. Jestem caloscia. Nie tylko lek. Nie tylko przerazenie. Jestem. Oddycham. Chronie.

To tylko mysli poderwaly sie jak sploszone ptaki.






Obraz olejny 'Spłoszone ptaki... albo myśli moje w drodze do Doliny' - Piotr Dryll

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz