środa, 15 lipca 2015

Nietypowa konfrontacja

Dzis jest dobry dzien. Poranek byl nieco lekowy i szary, a potem wyjrzalo slonce. Slonce w mojej glowie i w moim ciele. Mialam tez calkiem dobra sobote i niedziele. Myslalam, ze antydepresant zaczal dzialac, ale w poniedzialek znow poszlam na dno. Caly przespalam. Wtorek tez mnie bardzo zmeczyl, ale i uspokoil nieco.
Moja lekarka wrocila z urlopu. Zadzwonilam do niej. Powiedziala zebym wpadla do niej bez umawiania sie na konkretny termin, na ktory musialabym troche poczekac. Bardzo lubie wizyty u niej. Mimo, ze to poradnia na NFZ, to moja pani doktor poswieca mi na wizycie od 20 do 30 minut. Jest bardzo przyjazna, bardzo ludzka. Bardzo ja lubie, wydaje mi sie, ze ze wzajemnoscia.
Uspokoila mnie i powiedziala, ze wyciagniemy mnie z tej depresji. Jesli dawka zwiekszona przez lekarke na izbie przyjec nie zadziala do konca tygodnia, podniesiemy ja raz jeszcze. Jesli i ta nie pomoze, zmienimy antydepresant na mocniejszy, aczkolwiek pani doktor obawia sie, ze nastroj moze pojsc niebezpiecznie w gore. Bedziemy jednak probowac.

Wyszlam dzisiaj z domu. Co prawda mialam powod. Musialam pojsc do dentysty. Dal mi duzy rabat co tez mnie ucieszylo i tym bardziej poprawilo nastroj.
Skoro bylam na chodzie i jeszcze nie dopadlo mnie zmeczenie dzisiejsza aktywnoscia, zajrzalam do mojej ulubionej knajpki. Lubie tu przychodzic. Lubie tutejsza muzyke.
Korzystajac z lepszego nastroju zadzwonilam dzisiaj do jednej z moich siostr. W sobote, gdy czulam sie lepiej dzownilam do mojej matki. Nadrabialam zaleglosci. W niedziele spotkalam sie ze znajomym.
Moja siostra powiedziala mi dzisiaj, ze moja matka ma podejrzana narosl na nosie i moze to byc jakies zrakowienie. Przejelam sie tym. Jutro do niej zadzwonie. Widzialam to, kiedy bylam u niej ostatnio. Nawet rozmawialysmy o tym, ze powinna udac sie do dermatologa. Niestety trzeba ja zmuszac sila do pojscia do lekarza.
Moja matka nigdy sie na nic nie skarzy. Nigdy. No moze na ojca gdy zyl. Bardzo sie ze soba meczyli w tym malzenstwie. Ojciec zmarl 8 lat temu. Od tej pory matka powtarza, ze zyje sie jej jak w raju.
Mieszka na wsi, ma duzy dom, duze podworze, duzy ogrod. Ogrod jest jej terapia. Przy kazdej rozmowie opowiada o tym co zasiala, co obrodzilo. Powtarza, ze powinnam korzystac z jej plonow, ze to same ekologiczne rzeczy :-) Niestety nie potrafie przyjmowac dobrych rzeczy od mojej matki, co zauwazyl juz kilka lat temu moj terapeuta. Powiedzial wtedy, ze czesto, choc nie zawsze z tego powodu, moje ataki bulimiczne sa rowniez reakcja na niemoznosc przyjmowania tego dobrego, co daje mi zycie, gdy juz sie to zdarza.

Pojechalabym do matki na dluzej w tym roku. Problemem jest zasieg internetu, skad nie moglabym pracowac zdalnie. Ale nie tylko o to chodzi. Problemem jest rowniez osoba mojego brata, ktory przebudowuje domek gospodarczy na naszym podworzu na mieszkanie. Zamierza tam osiasc. Brat jest rozwiedziony, tak jak my wszyscy. Tylko matka jest wdowa.
Brat jest bardzo chory. Tak musze to okreslic. Mysle, ze ma to samo co ja. I ChAD, i BPD. Jest agresywny, czasem psychotyczny, co mialam okazje zauwazyc w swieta Wielkiej Nocy. To bylo cos strasznego. Atakowal mnie raz po razie do tego stopnia, ze musialam udac sie na policje i zglosic napasc slowna. Przezylam naprawde ogromne zalamanie. I choc nikt wowaczs na to nie zareagowal, moja matka i siostry przyznaly, ze postapilam dobrze. Moja lekarka i terapeutka stwierdzily, ze wizyta na komisariacie spelnila wazna dla mnie funkcje, a mianowicie postaralam sie o sytuacje, gdy zostalam powaznie potraktowana i w jakims sensie obroniona. To czego nie zapewnila moja rodzina, biernie przygladajac sie zachowaniu brata.
Matka i siostry stwierdzily, ze nie powinnam przejmowac sie chamem. Takiego okreslenia dokladnie uzyly. Ale nie o chamstwo tu chodzi, a o naprawde o powazne zaburzenie. Omowilam to zachowanie z moja lekarka i terapeutka. One rowniez uznaly, ze brat jest psychotyczny.
Bardzo przezylam jego zachowanie. Nie z tego powodu, ze mnie obrazil, ale ze zobaczylam mojego brata w stanie, ktory mnie przerazil.
Gdybym jakis czas po tym nie posypala sie psychicznie kontynuowalabym sprawe z bratem. Policjantka na komisariacie byla bardzo przychylna i pomocna. Bylam tez w tej sprawie u prawnika, ale na druga porade nie poszlam. Nie mialam juz na to w sobie pojemnosci.

A teraz rzecz kolejna.

Nie wspominalam o tym, ale trzy tygodnie temu znow odwiedzilam matke na wsi. Tak sie zlozylo, ze moj byly chlopak, a nawet okresle go niedoszlym mezem (w dzien udania sie do urzedu stanu cywilnego wycofalismy sie z decyzji o malzenstwie) wlasnie przyjechal do Polski. Mielismy sie spotkac, ale nie bylo nam za bardzo po drodze. Ja bylam na wsi i wieczorem mialam juz wracac do Warszawy. K. zaproponowal, ze moga podskoczyc do nas z jego mama autem. Akurat przygotowywalismy obiad, wiec spytalam moja matke czy nie ma nic przeciwko ich wizycie. Powiedziala, ze nie ma problemu. Przygotowalysmy obiad na wieksza liczbe osob. K. i jego mama przyjechali. Wszyscy serdecznie sie usciskalismy. Mama K. jest bardzo ciepla i przyjazna kobieta, wiec wycalowala i wysciskala moja matke. Mialy okazje poznac sie po raz pierwszy. Przez nasze piecioletnie bycie razem z K. duzo o sobie slyszaly. Mialy sie poznac przy okazji naszych planow slubnych, ale jak juz wspomnialam, do tego nie doszlo.
Kiedy wysiedli z auta moj 26-letni siostrzeniec zazartowal, ze chyba jednak nasz slub sie odbedzie. Zasmialismy sie, ale zapwne kazdy w duchu mial mieszane uczucia. Uklulo mnie cos w srodku.
Zjedlismy obiad pod altana na swiezym powietrzu. Byl piekny, upalny dzien. Poniewaz byl z nami moj siostrzenice ze swoja zona, ktory jest szczegolnie rozmwony, rozmowa wypadla calkiem niezle, Zreszta, wszyscy bylismt dosc rozmowni, co mnie zaskoczylo, poniewaz obawialam sie niewygodnych przerw ciszy. Bylo bardzo przyjemnie pod tym wzgledem.
Moi siostrzency byli bardzo zzyci z K. Gdy sie rozstawalismy, autentycznie plakali. Musielismy z K. poswiecic im sporo czasu na rozmowy. Gdy to teraz pisze znow to przezywam.
Ostatecznie skonczylo sie tak, ze K, przy kazdej wizycie w Polsce odwiedza moje siostry i siostrzencow.
Dowiedzialamm sie tez od mojej matki, ze kilka lat temu K. odwiedzil ja ze swoja owczesna dziewczyna. Brzmi troche dziwnie, ale wiem, ze to sentyment sprawia, ze ten kontakt ma nadal miejsce.

Po obiedzie zapakowalismy sie wszyscy do vana, ktorym przyjechal K. i pojechalismy nad Bug.
Mama K. co tez bylo dosyc krepujace probowala przy kazdej okazji ustawiac nas z K, do zdjecia. Innym razem prosila o jej zdjecie ze mna albo zdjecie mnie samej. Spytala czy mam profil na FB i ze koniecznie musimy sie zaprosic. A jesli podam jej maila to przesle mi zdjecia. Potem okazalo sie, ze czesto przyjezdza do Warszawy, do swojej kuzynki, ktora mieszka nieopodal mnie. Wymienilysmy sie numerami telefonu. Mama K. zaproponowala, ze przy najblizszej wizycie da mi znac i gdzies razem sie wybierzemy.
Po wycieczce wrocilismy do domu matki, zrobilismy sobie kawe. Zabralam mame K. na krotki spacer, na ktorym opowiadala mi o swojej dzialce i swoich na niej dokonaniach. K. zostal z moja mama.
Mama K. zwrocila sie do mojej i powiedziala, ze mieszka w pieknej okolicy i w przyszlosci musi koniecznie ja odwiedzic. Na co moja odpowiedziala, ze serdecznie zaprasza. To bylo juz dla mnie zbyt ciezkie. Szczegolnie teraz to do mnie dociera, gdy o tym pisze.
Pozniej wszyscy wysciskalismy sie serdecznie i odjechalismy do swoich domow. Kilka dni pozniej mama K. zaprosila mnie do znajomych na FB. Chwile porozmawialysmy i pozostalysmy w kontakcie.
Wtedy tego nie odczulam, ale mysle, ze to wlasnie to spotkanie moglo mnie tak rozwalic i wywolac depresje. Mysle, ze to w duzej mierze prawdziwe stwierdzenie.

To chyba tyle w tej sprawie.
Chcialam o tym dzisiaj napisac i w pewnym sensie przyznac sie dotej skadinad nietypowej konfrontacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz