Takie zdanie dzisiaj dla siebie wyczytałam. Pamiętam, że na koniec wałkowaliśmy już tylko to:
"Terapeutę potraktowała jako namiastkę dobrego rodzica, dlatego ważniejsze dla niej stało się utrzymanie tej relacji, a nie zmiana wewnętrzna.
Tymczasem wewnętrzne opuszczone dziecko nie potrzebuje namiastki, tylko kogoś, kto naprawdę jest w stanie je zrozumieć, pokochać i wspierać w każdej trudnej chwili. Każdy sam dla siebie powinien stać się takim wewnętrznym opiekuńczym rodzicem."
Źródło: Charaktery "Opuszczone dzieci"
Jestem mu za ten koniec, teraz po latach, niezmiernie wdzięczna. I za to, że dał mi tyle siebie. Choć czasem tęsknię. Bardzo prawdziwie, a niekiedy bardzo boleśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz