poniedziałek, 6 marca 2017

Refleksja na temat mojego chłodu.

Nie mogłam zasnąć, a przede wszystkim nie mogłam uwierzyć, że się wycofał w takich okolicznościach. Nie wiem dlaczego ale większość dzisiejszej nocy spędziłam na oglądaniu filmów dokumentalnych o holocauście. Zasnęłam przy jednym z nich. Może potrzebowałam odwrócić emocje.
Przebudziłam się około piątej nad ranem i nie mogłam już zasnąć. Myślałam o tym co się stało i przyszło mi do głowy, że on też potrzebuje mojej obecności i zainteresowania jego osobą w sposób przede wszystkim ciepły.
Nie wytrzymał tego wszystkiego, a pewnie nie było mu lekko po tym jak walczy ze swoim alkoholizmem. Powiedział mi kilka razy, że rzeczywistość na trzeźwo jest dla niego trudna.

Wiele razy pisałam, że nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu. Nie obwiniałam go o to, bo przecież pracował. Ale mimo to frustracja we mnie narastała, a wspólne dni zdarzały się tak rzadko, że chyba oboje nie byliśmy przygotowani na bycie razem.
Fakt, że nie udźwignął kolejnych dni mojej żałoby zaczęłam rozważać dzisiaj nad ranem, Przypominały mi się strzępki zdań z wczorajszej rozmowy. Tego co mówił i jak opuścił moje mieszkanie. Z oburzeniem, z jakimś niezadowoleniem.
Pomyślałam, że chyba, że bardzo możliwe, że oczekiwał innej mojej reakcji, a ja tylko powtarzałam w kółko: "Rozumiem Grzesiek, rozumiem, że to dla Ciebie za dużo." Nie wiem czy to była kwestia szoku, czy raczej oczekiwania od kilku dni na ten "wyrok". Ale w tamtej chwili poczułam, że muszę dać mu odejść, że on również jest bardzo zmęczony.

Właśnie w tym kierunku zmierzały dziś nad ranem moje myśli. Poczułam, że straciłam go również ze swojej winy. Nie chodziło o te ostatnie tygodnie, ale o całokształt mojego zachowania. A dokładnie chłodu. To również ma uzasadnienie, ponieważ za każdym razem, gdy widywaliśmy się po jakiejś przerwie, nie byłam w stanie przechodzić nad tym bez emocji. To, że mam kłopot z nawiązaniem bliskiej więzi, i że przez całe życie kieruje mną lęk przed odrzuceniem i zranieniem, przyczynia się do mojego dystansu, na który wydawało mi się, nie mam wpływu.

Nawet nie umiem ocenić tego, jak bardzo mi na nim zależy. Jestem w tej sferze ułomna. Ale dzisiaj rano pomyślałam, że jemu też może na mnie zależeć, ale mój chłód jest nie do przeskoczenia.
Myślałam nad tym, czy mogę, zwłaszcza w obecnym czasie, jakoś to zmienić. Nie mam pojęcia na ile mnie stać. Zrozumiałam, że jego "przewinieniem" była jego fizyczna niedostępność, ale nie rozumiałam, że moim mógł być emocjonalny chłód.

Miałam mętlik w głowie. Zastanawiałam się dlaczego wyszedł z takim oburzeniem. Nie dawało mi to spokoju i wtedy przyszła ta myśl, że on mógł oczekiwać innej mojej reakcji na swoje słowa.
O szóstej rano napisałam do niego sms. Bardzo dużo kosztowały mnie te słowa. "Wyduszenie" z siebie, że mi na nim zależy, i że ja również powinnam była go zatrzymać. Napisałam też o tym, że może powinnam go poprosić o to by dał nam szansę.

Zadzwonił po osiemnastej z pracy. Powiedział, że zaskoczyły go te słowa. Spytałam czy może przyjść dzisiaj po pracy. Powiedział, że tak. Skończyliśmy rozmowę a ja ucieszyłam się jak dziecko, z nadzieją, że może uda się coś odbudować.
Przed chwilą zadzwonił, że jednak nie przyjdzie. Zapomniał, że wczoraj umówił się na dzisiejszy wieczór,  a raczej noc, ze swoim przyjacielem.
Cóż - powiedziałam - trudno. Umówiliśmy się na jutro.
Mimo to cieszę się, że zdobyłam się na takie wyznanie, i że on zareagował na to, otwierając się na dialog. Nie wiem jak to się ułoży. Nie wiem, co jesteśmy w stanie sobie zaofiarować w tym okrojonym czasie widywania się. No i ile mogę dać z siebie ja. Ile zaufania i ile bliskości.

4 komentarze:

  1. Mną wstrząsnęło jego odejście w takim czasie...

    Skoro tyle rzeczy niedopowiedzianych, nienazwanych uczuć, to uważam, że bardzo dobrze, że się spotkacie. Tobie jest trudno mówić o emocjach, jemu, jako trzeźwemu alkoholikowi, też... Bardzo trudny duet, ale pomalutku.
    Mam nadzieję, że G. daje radę... Długo nie pije czy to początki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak, że nie uchlewa się, ale sięga po alkohol od czasu do czasu. Proponowałam mu, żeby całkowicie zrezygnował z alkoholu, a przede wszystkim udał się do poradni zajmującej się uzależnieniami, która znajduje się na naszym osiedlu. Temat był świeży, ale potem potoczyły się sprawy z kotami i utknęliśmy w martwym punkcie.

      Usuń
  2. Co do Holocaustu.
    Oglądamy (bo ja też) chyba dlatego, że cierpienie tamtych ludzi jest wielkie, tak wielkie, że współgra/przewyższa nasze. Oprócz tego nic nie dam rady oglądać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, że oglądamy to samo. Teraz jeszcze bardziej rozumiem Twój ból. Bo w niedzielę wszystko mnie już przerosło i musiałam uciec w coś ekstremalnego by zredukować ból.
      Co ciekawe nie poszło mi w jedzenie, ani kontakt z kolegami. Ale odkąd zaczęło się tak poważnie z kotami przestałam się objadać, a jedzenie z czasem straciło na ważności.

      Bardzo Ci współczuję. Bardzo się zawiodłaś na ludziach w swoim życiu?

      Usuń