wtorek, 28 marca 2017

Upiłam się. Ot co!

Popełniłam ostatnio tyle błędów, że już się w nich nie łapię. Wczoraj zgubiłam dwa tysiące, dzisiaj kupiłam bilety na lot nie ten, na który powinnam. Nie panuję nad porządkiem w mieszkaniu, zapominam, mylę się. Słowem mówiąc ROZPAD.

Gdybym dalej analizowała stricte psychoanalitycznie siebie, może jakoś nad tym bym panowała. A tak, osiągnęłam poziom maksymalnego rozproszenia, gdzie trudno jest cokolwiek zintegrować.
Dlatego wpis musi być.
Co prawda po kilku lampkach wina i kilku kawałkach pysznego sernika, plotkowaniem ze znajomym i kupowaniem biletów - tych właśnie pomylonych :(.
Trudno. Pieniądze są do dupy - wniosek pierwszy. Odkąd żyję licząc, wyliczając i obliczając - wszystko staje się problemem.

Dygresja number one - kiedyś, daaawno temu, być może w epoce dinozaurów, kiedy jeszcze byłam dużym dinozaurzym jajem uważałam, że jako 40 - letni dinozaur będę już dużo spokojniejsza, poważniejsza, uporządkowana, etc. Nic bardziej mylnego! Jeśli nie dojrzewamy emocjonalnie nie stajemy się dorośli. To taka moja myśl (po lampkach wina oczywiście). Doszłam do jakiegoś momentu oświecenia, a potem zapomniałam o sobie jako istocie psychospołecznej i zaczęłam swoją karierę konsumencką na 10000 procent! Kupować, sprzedawać, zarabiać, liczyć, odnotowywać, zapisywać...
Ble..

Rok 2017, zaczął się trochę mało fajnie (eufemizm). Rok 2017 był po prostu chujowy! Tak był! Do tego stopnia, że dzisiaj na umowie z bankiem wpisałam datę z rokiem 2018. Czyli, że 2017 już był. Tak sobie wykoncypowała moja głowa.
Do tej pory żyłam przeszłością, a tu raptem moja głowa postanowiła uciec w przyszłość. Czyli w co?
Nie mam pojęcia, ale wiem jedno - rok 2018 nadejdzie beze mnie lub ze mną. Skoro ten do tej pory dał dupy to pozostaje mi jedno. Zrobić kilka fajnych rzeczy, żeby zrównoważyć ten złostan.
Oto kilka pomysłów:

Przestać traktować kasę jako wyznacznik mojego bycia lub nie-bycia.
Jestem i tak, bez tego ile posiadam. Właściwie nie posiadam nic. Mogę spakować się w kilkanaście pudeł, wziąć koty pod pachę i fiuu! - byle gdzie.

Poza tym czego nie posiadam (poza niezliczoną liczbą ciuchów w czterech rozmiarach - czytaj! - nie mam w co się ubrać), mam moją szaloną głowę. Nie szaloną, że zwariowaną, ot taka tam fajna zakręcona laska (hm... choć to też) tylko wariatka, świr, emocjowiec (jest takie słowo?).
Jako rasowy szaleniec mogę coś wyimaginować i sobie tu i ówdzie coś dopowiedzieć, dorobić, docośtam. No kto zabroni wariatce??

Nuda bez tych psychiatryków - szpitali. Antydepresant jest dla depresantowców, a ja jestem - niezrównoważona emocjonalnie. Czas znaleźć swoją niszę. Dajcie spokój 40-ka niczego nie zmienia, jeśli człowiek stoi w miejscu. Ot zmarchy, cellulit, włosy siwe jak u babuni (chwała temu, kto wymyślił farbę do włosów!) A głowa? Głowa durna jak była tak jest. Tak się właśnie dzieje, gdy zapomni się po co się w ogóle zaczęło. A zaczęłam kilka lat temu - ambitnie!

Jezu, chyba muszę wrócić do początku, bo w sumie nie wiem co chciałam napisać.
Napiłam się wina z kumplem i wreszcie poczułam się dobrze. Odpuściło mi.
A nie byłam w stanie przez długi czas pić alko, bo jakoś mi nie szło. Bulimia gdzieś sobie polazła od czasu choroby moich kotów - no i emocje sobie hasały, szałały, skakały i tak zaczął się rozpad mojego codziennego funkcjonowania. Zatem już wiadomo dlaczego taki użytek miałam z żarcia i rzygania. Kontrola!

Tak czy owak. W ramach mojej kontroli pozabulimicznej - więc na tę chwilę żadnej - zamierzam - obwieszczam tej oto dziewiczej karcie mojego bloga i Tobie mój Drogi Czytelniku, że rozpoczynam nowy okres zwany TERAŹNIEJSZOŚĆ i PRZYSZŁOŚĆ. Przeszłość niech zostanie - OBY! - moim doświadczeniem życiowym. Moimi sukcesami, błędami i niech będzie pamiętna na tyle, by mi przypominać o sobie w obliczu wszystkich tych decyzji, które będę podejmować. Szczególnie gdy zechcę znów lecieć z otwartą, wywróconą do góry nogami torbą, gubiąc setkami kasę! A co? Bogatemu wszystko wolno!

No i tyle. Życie jest takie i siakie.
Pozdrawiamy! Ja i moja bliska mi dzisiaj przyjaciółka -  LIBFRAUMILCH!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz