wtorek, 10 kwietnia 2018

"Jest was troje. Myślałeś, że jesteś jeden. Nie, naprawdę jest was troje. Och, nie jesteś kimś o trzech głowach ani kimś, w środku którego biegają trzy małe ludziki. Ale wewnątrz każdego z nas, mnie i ciebie, są trzy różne części, które zachowują się jak trzy różne osoby. Te trzy osoby nakazują nam robić to, co robimy. Różnią się między sobą tak, jak różnimy się między sobą my — ty i ja. Żebyś ty mógł zrozumieć siebie, a ja — siebie, żeby się dowiedzieć, dlaczego robimy to, co robimy w danej chwili, musimy poznać te nasze trzy istoty bardzo dobrze."  (A.M. Freed „Być przyjacielem i mieć przyjaciół. Skuteczne techniki wyrabiania własnej wartości”)

Nie chce mi się spać. Może za bardzo zaczęłam się cieszyć z tego, że czuję się dobrze. Muszę pilnować żeby się nie rozpędzać, bo zacznę lecieć w stan mieszany, a to paskudztwo nie jest przyjemne. Wszystko zaczyna dziać się szybko, szybko w mojej głowie, szybko poza mną. Zaczyna mnie być za dużo, za szybko. Zaczynam się sobą irytować, irytować innych, inni wywołują u mnie irytację. Przez co zaczynam obwiniać siebie, że gdzieś było mnie za dużo, za dużo chlapnęłam, nie dałam komuś dojść do głosu. Sztywno trzymam się swoich racji, zaczynam obawiać się krytyki, a gdy ta się pojawia, nawet jeśli wyimaginowana, wyolbrzymiam ją, czuję się atakowana i sama przypuszczam atak. Do wewnątrz i na zewnątrz. Jest tego coraz więcej, więcej niepokoju, więcej autokrytycyzmu. Potem przychodzi zmęczenie, mimo to napęd się utrzymuje. Walczę ze sobą, ze światem, pojawia się lęk i frustracja, zmęczenie i Bum! Bulimia. Bum! Obżarstwo. Nastrój idzie w dół, czuję się gorsza, zła, wybrakowana. Nastrój depresyjny przeplatany pobudzeniem. Zaczynam wątpić w siebie, zaczynam siebie karać. Bulimia, bulimia, bulimia.

Nie chcę tego. Muszę się sobą zaopiekować. Nie rozpędzać się. Kontrolować liczbę interakcji, w które wchodzę. Nadmiar wylewać tu, pisząc. 
Troszkę się przestraszyłam, bo poczułam się dzisiaj dobrze, lekko. Poczułam się zdrowa, a zaraz po tym wpadłam w popłoch, że może zdarzyć się coś złego. Jakaś sytuacja, która odbierze mi radość z bycia zdrowszą.

Dlatego muszę się sobą opiekować. Nie umiem czuć się bezpiecznie, ale to ja pozbawiam siebie poczucia bezpieczeństwa. Ważne żebym pamiętała, że w dużej mierze moje poczucie bezpieczeństwa zależy ode mnie. Wiem, że właśnie jakiś kapryśny dzieciak we mnie chciałby teraz sobie pohasać, po tym jak stłamsiła go moja depresja. Muszę być na tyle rozsądna i mądra, by panować nad tą dziecięcą, narcystyczną, a w końcu neurotyczną częścią. 

Nie mogę tego sobie zrobić. I tak już swoje wycierpiałam. Po co znów siebie karać, wpędzać się w ten stan. Po co prowokować sytuacje.  Może zrobię sobie egogram, bo czuję, że we mnie najwięcej dziecka i rodzica, a dorosły nie ogarnia :( Kiedyś już pisałam o tym, że praca nad sobą nigdy się nie kończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz