sobota, 21 kwietnia 2018

Spiłam się wczoraj strasznie z G. To znaczy on nie, ale ja fatalnie. Rzygałam jak kot. Umówiliśmy się na piwo w Kici, a ja tak odreagowywałam jakąś swoją frustrację szpitalno-domowo- pracowo-bulimiczną, że wcześniej zadzwoniłam do doktor Sz. i umówiłam się do niej na wizytę prywatną, potem poszłam do fryzjera i przemalowałam włosy na rudo, w domu zrobiłam sobie mocny makijaż, no a finalnie skończyłam u G. z głową nad kiblem i jego ręką podtrzymującą moje włosy. Aż by się chciało krzyknąć: Klasyka! Ale takiej klasyki to ja, oj! dawno nie miałam. Z G. pije się dobrze, bo z alkoholikiem takim jak G. dobrze się pije, zupełnie inaczej jak je z bulimiczką taką jak ja. W tym drugim przypadku bez przyjemności, G. coś o tym wie.

Nie wiem, o której wróciłam do domu, ale za to już od czwartej nie mogłam spać. No bo leki nie wzięte, ale trudno żebym wzięła, chyba bym tego nie przeżyła, no i alkohol zrobił swoje. Teraz trzeźwieję i jak zwykle wchodzę w górkę, potem przyjdzie fala nakręcenia połączona ze zmęczeniem, a potem psychika zaczynie świrować i zacznę się rozpadać. Zatem muszę jak człowiek wstać, pójść do sklepu po coś pożywnego na śniadanie, zjeść, wziąć benzo i się zdrzemnąć, bo dzisiaj ta grupa moja chadowa, a potem może jeszcze pojadę na spotkanie z ludźmi z byłej pracy. Choć uważam, że to ostatnie może być już za dużo. Wczoraj już było za dużo, co tu gadać.
No chyba, że zależy mi na tym, żeby przed poniedziałkowym powrotem do pracy rozkręcić w głowie rozpierduchę jak się patrzy. Dlatego muszę przechwycić tę emocjonalną samowolkę i zacząć wszystko składać. Ja wiem, że to z poczucia bezradności, ale tak naprawdę nie jestem bezradna tylko powiedzmy - mocno pogubiona.

To dlatego umówiłam się do dr Sz. Mam dosyć byle jakiego prowadzenia mnie. Chcę prosić dr Sz. żeby podjęła się mojego leczenia. Nie ustawili mi w szpitalu leków na sen. Nic nie działa, a co jakiś czas mam te bezsenne noce. To znaczy od zawsze je miałam, tylko do tej pory ketrel dawał radę, a teraz przestałam na niego reagować. Tak samo jak na ten olpinat i tritico. Muszę przecież chodzić do pracy. Jeśli nie będę zasypiać, nie będę funkcjonować.

W środę jestem umówiona z K. dietetykiem moim. Mamy zająć się bulimią. Przeżywam to bardzo, bo jest to temat, którym tak naprawdę nigdy się nie zajmowałam. Czas postawić wszystko na jedną kartę i zająć się tym właśnie. Inaczej pod koniec roku skończę z koszmarnym długiem w banku, a potem to już równia pochyła.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A jak ma się czuć? Jak idiotka (bo jak inaczej?).

      Usuń
    2. Anonimowy, wypad agresywny świrze.

      Usuń
  2. Anonimowy, wciąż ziejesz agresją, zrób z tym coś człowieku.

    OdpowiedzUsuń