sobota, 14 kwietnia 2018

Nudny, samotny dzień, spędzony na jedzeniu, w dużej części męczący. Może jutro się gdzieś ruszę, choć raczej ze względu na stresujące myśli o powrocie do pracy, mam ochotę zaszyć się w domu, zaciągnąć rolety i udawać, że mnie nigdy nie było.
Wiem, że to niepotrzebna histeria, przecież nie wiem jak to będzie wyglądać obecnie. Z drugiej strony, nie zdziwię się, gdy w międzyczasie przybyło nam obowiązków i nadal mamy za mało rąk do pracy. Gdyby jeszcze pensja była adekwatna do tego zapierdolu. Może frustracja nie rozwalałaby mnie tak od środka.
Ok, wrócę do pracy i zabiorę się za poszukiwania nowej. Cholerna praca.... Nie dam rady wrócić do sprzedaży, a tu mogłabym zarabiać dużo lepsze pieniądze. Niestety zdrowie już nie to i długo na sprzedażowym haju nie pociągnę. Nadmiar bodźców w pracy mnie męczy, w ogóle nadmiar bodźców mnie męczy na dłuższą metę.

Skończyła mi się dzisiaj kasa i zaczynam jechać na karcie kredytowej. Bulimia zeżarła wszystko.
Mam już to gdzieś. Najwyżej znów narobię sobie długów. Tym razem Liverpool mnie nie poratuje. Może podwyższę kredyt, który spłacam i zwrócę się do Wilczo Głodnej o pomoc. Cały mentoring trwa miesiąc i kosztuje prawie 2 tysiące. W porównaniu do tego ile kasy przejadłam w swoim życiu wydaje się to zupełnie nieznaczącą kwotą. Dam sobie szansę do końca kwietnia. Jeśli będę tonąć w długach, podwyższę kredyt, pokryję dług na karcie, wydatki i z okazji urodzin, które mam 6 maja zwrócę się do Ani po pomoc. Muszę wziąć odpowiedzialność za to co się dzieje u mnie w sferze jedzenia i finansów.
Podpytam jeszcze panią Joannę na psychoedukacji, czy jej zdaniem warto skorzystać z takiego mentoringu, czy raczej wydać tę kasę na terapię behawioralną u dobrego specjalisty. Z Anią jest ta różnica, że jest dostępna 24 h na dobę, stąd taka kwota. Choć znając mój kłopot z proszeniem o pomoc, może się okazać, że głupio mi będzie do niej dzwonić w kryzysach. Ale może warto pokonać wstyd, by raz na zawsze uwolnić się od nałogu.

2 komentarze:

  1. U mnie jest cos takiego, że gdy mam napad i ktoś akurat zadzwoni, przestaję żreć, no wiadomo, że przestaję, ale chodzi o to, że odechciewa się jeść. Może gdybym sama do kogoś zadzwoniła, też by zadziałało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zauważyłam, że gdybym nie była sama raczej bym się nie objadała. Chyba najbardziej jem z samotności, a dokładnie z braku pokrewnej duszy, bo z braku laku ktoś by się znalazł :(

      Usuń