środa, 14 września 2011

Bulimia

Wczoraj byłam na siłowni dwie godziny. Miałam atak bulimii, koszmarnie się czułam. Przyszłam po pracy do domu, jak zwykle przywitały mnie koty i pustka. Ogromna pustka. Nicość. Pomyślałam, że najem się i w ten sposób tę pustkę czymś w sobie wypełnię. Ubrałam się w dres i... czuję, że nie jestem w stanie wyjść na siłownie, bo jest mi ogromnie smutno, bo czuję ogromny bezsens. Wyszłam z mieszkania z myślą, że pójdę po zakupy, żeby się najeść. Stanęłam za drzwiami mieszkania i pomyślałam, że nie mogę tego zrobić. Że nie mogę tego sobie zrobić.

Poszłam powłócząc nogami na siłownię. Weszłam na bieżnię i tak szłam i biegłam na zmianę przez ponad godzinę. Byłam cała zlana potem. Następnie pokatowałam się na maszynach i po dwóch godzinach poszłam do domu. Poczułam coś miłego w środku, że się nie poddałam. Chyba pierwszy raz w życiu. Wykąpałam się, zjadłam kolację, poczytałam troszkę i poszłam spać. Dzisiaj wstałam cała połamana i w środku znów jakiś smutek, ale może tak póki co trzeba żyć.

Dzisiaj rano byłam u mojej lekarki. Opowiedziałam wszystko co się wydarzyło w wakacje. Kazała dużo odpoczywać. Dać sobie czas. Nie katować się poczuciem winy. Powiedziała, że sesji mało z terapeutą. No ale nic na to nie poradzę. Nie mam kasy więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz