piątek, 9 września 2011

Czy ja wiem...

Czy ja wiem, czy mi cokolwiek wychodzi? Wczoraj byłam na siłowni przez godzinę. Siłownia jest fajna bo wszystko można robić samemu i w swoim tempie. Stanęłam na wagę: 66,8 czyli można powiedzieć, że 67 kilo.
Nie mogę z tego schudnąć, żrę jak głupia. Teraz przyszłam do pracy i zjadłam dwa kubki jakichś otrębów granulowanych z jogurtem. Żołądek mam pełny. Źle się z tym czuję, muszę zapamiętać, że tak nie można.

No a co poza tym... Dzisiaj jechałam trzema autobusami do pracy. Metro nie jeździło, bo jakaś babka rzuciła się pod nie na stacji ratusz. A dzisiaj ambitnie wyszłam o ósmej. To już druga kobieta w ciągu miesiąca. Niedawno ktoś się rzucił pod metro na politechnice.

Kiedyś byłam w taki stanie. Myślałam o tym. Nawet przyszłam na stację i zabrakło mi odwagi. Chyba dobrze.
Jutro i po jutrze pracuję. Zgłosiłam się na chętniaka do pracy w weekend. Muszę dorobić. Potrzebuję kasy.

Dobra, to ja właściwie tyle na dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz