czwartek, 8 grudnia 2011

Znów o relacjach.

Chowam się w siebie. Urwałam kontakt z kolejną koleżanką. Także moja współlokatorka irytuje mnie coraz bardziej. To w sumie trzy najbliższe koleżanki. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nie chcę ich nawet próbować rozumieć. Już nie.

Skontaktowałam się za to z moim trochę starszym kumplem. Traktuję go jak brata. To właśnie on w wakacje bardzo mi pomógł, kiedy spadałam w dół.

Nie wiem czy wpadam w jakąś paranoję, ale czuję, że muszę zrobić czystki jeśli chodzi o relacje z ludźmi i zacząć raz jeszcze od nowa. Wcześniej, kiedy był terapeuta, ci ludzie nie przeszkadzali mi zbytnio, bo najważniejszy był on a reszta była tylko dodatkiem.

Teraz dostrzegam, że muszę się bardziej postarać i inni też. Jałowe, zaburzone kontakty mnie nie interesują. Muszę to jeszcze skonsultować z moja znajomą terapeutką, czy niczego aby nie wydziwiam. A może powinnam poczekać, poobserwować. Spróbować oceniać pewne zjawiska samodzielnie. Sama już nie wiem.

Bulimii nie ma. Nie muszę w tej chwili notować wszystkiego, co zjadłam, by mieć ogólne pojęcie czy to dużo czy mało. To wcześniejsze ponad miesięczne zapisywanie bardzo mi w tym pomogło. Siłownia jakoś nie specjalnie mi wychodzi. Mam wrażenie, że robię coś na siłę a nie lubię się zmuszać. Może to źle. Nie wiem.

W tym tygodniu wyszłam ze wszystkich długów i jestem na zero. Jak się postaram to mogę zacząć oszczędzać jakieś grosze choćby na czarną godzinę albo na wakacje jakieś.

Najbardziej potrzebuję teraz ludzi. Prawdziwych, nierozchwianych, nie narzucających się. Potrzebuję ich na początek tak subtelnie. Chcę wiedzieć, że są gdzieś w razie czego. Oczywiście mam jakieś takie wyobrażenie, którego nie umiem sprecyzować jakich ludzi szukam. Po prostu z jednymi czuję się dobrze z innymi słabo.

W ten weekend byłam w rodzinnych stronach. Jestem bardzo zadowolona, ale matki nie odwiedziłam. Nie miałam ochoty. Rozmawiałam z nią tylko przez telefon. Spędziłam czas z siostrami i z ich dziećmi oraz wnukami. Było mi dobrze. Rodzinnie, głośno, blisko. I choć nie zamieniłabym się z nimi życiem, to coraz bardziej ich wszystkich rozumiem. Tak trudno mi dawać prawo innym do bycia sobą. Myślę, że to ważny temat, nad którym powinnam się pochylić.

4 komentarze:

  1. Witaj, cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga. Będę czytać go regularnie, jeśli pozwolisz :-) Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Dziękuję, rozgość się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam również do mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. to podniecające z kimś się rozumieć w pół słowa i takie smutne być nim znużonym; szkoda, że fascynacje we wszystkim są przelotne;

    OdpowiedzUsuń