wtorek, 6 grudnia 2011

Sala Samobójców

Obejrzałam wczoraj. Dochodziły mnie na temat tego filmu różne słuchy, dlatego nie spieszyłam się do obejrzenia go. Jakże miło mnie zaskoczył, gdy włączyłam go wczoraj.
Ktoś mówił, że film przydługi, ktoś inny, że o zagubieniu w sieci a ja mówię, że to film o zagubieniu w sobie.

Film przypomniał mi moje lata dojrzewania. Dorastający, młody człowiek czuje się jak kosmita. Świat na zewnątrz jest obcy a wewnątrz młodego umysłu, kłębią się czarne chmury zmiennych emocji, najczęściej tych negatywnych.

Nie wiem czy mają tak wszystkie dzieciaki. Ale ja i moi rówieśnicy, którzy lądowaliśmy z tego powodu w psychiatrykach tak właśnie czuliśmy.

Przeczytałam recenzję filmu na filmwebie. Byłam zaskoczona. Ale w sumie trzeba dać ludziom prawo do tego co myślą. Nie wiem tylko czy to myślenie powinno być "przewodnikiem" dla myślenia innych.

Tak więc ja skupiłam się na młodych ludziach. Ale jest przecież całe otoczenie, które powinno pochylić się nad filmem. Tylko czy oni zrozumieją. Rodzice, nauczyciele. Jakiś rodzic pod recenzją, podziękował twórcy filmu za przypomnienie mu o roli jaka spoczywa na nim w kontakcie z jego dzieckiem. Fajnie.

Oczywiście, młodzież jest dzisiaj potwornie zepsuta. Tak jak zepsuty jest z resztą ten świat. Te dzieciaki nie mają autorytetów, a jeśli już to często jakże boleśnie one zawodzą.

Pamiętam jak, jako młoda dziewczyna siedziałam na forum dla samobójców. Było nas sporo. Pisaliśmy ze sobą, rozmawialiśmy szczerze. Martwiliśmy się, kiedy ktoś nie odzywał się jakiś czas. Potem okazywało się, że miał próbę "s". Było płukanie żołądka i szpital psychiatryczny ewentualnie oddział zatruć. Większość z nas tak miewała. Ja też.

Pamiętam jak przez jakiś czas nie wychodziłam z domu. Mieszkałam wówczas ze swoim chłopakiem z dala od domu rodzinnego. Byliśmy spłukani. Ja po raz kolejny rzuciłam pracę. Powiedziałam o tym ludziom z forum i wówczas jeden chłopak zaproponował mi pomoc. Zrobił zakupy i pożyczył kasę.

Dla niego sensem było wówczas to, że może komuś z nas tak pomóc. Bo do swojego życia już takiej wagi nie przywiązywał. Było tak, że kogoś odciągaliśmy od myśli "s". Próbowaliśmy rozwiązywać problemy tej osoby. Coś podpowiadać, radzić. Umawialiśmy się wzajemnie do psychiatrów. Wspieraliśmy w dotarciu na miejsce.

Och dużo mogłabym pisać. Było tego tak dużo. Ten film mi o tym wszystkim przypomniał.

Taką młodzież pamiętam. Ale pamiętam też rówieśników jakby z innego świata. Z jeszcze wcześniejszych lat. Ze szkoły i miejskiej ulicy. Ludzi do cna zepsutych. Złodziei i bandytów jadących na amfetaminie. Albo wiejskie dziewczyny, które stroiły się na wiejskie zabawy dla miejscowych chłopaków. I miejscowych chłopaków, wszczynających bijatyki po pijaku, gwałcących wiejskie dziewczyny i modlących się w niedzielę w małym kościółku pod wezwaniem św. Jerzego.

Niezbyt wiele widziałam w życiu jeśli chodzi o różnorodność kultur, piękno natury czy rozmaitość sztuki. Jednak moje oczy były mocno otwarte na to co mnie otaczało, a było to często trudne do pojęcia. O tyle rzeczy chciałoby się spytać. Znaleźć odpowiedzi na to co nurtuje. Szukałam. Tak naprawdę nigdy się nie poddałam. To właśnie te szpitale, te podróże w głąb siebie, sprawiły, że nigdy się nie poddałam.

I choć na ciele i na duszy wiele blizn, to dzisiaj jestem od tamtej siebie bardzo daleko ale na tyle blisko, by film taki jak ten przypomniał mi o tym, jak ogromny ból kiedyś czułam.

2 komentarze: