środa, 21 grudnia 2011

Głupiutka ja.

Wczoraj miałyśmy gości.[Moja współlokatorka i ja]. Było przyjemnie, wesoło. Wypiłam kilka lampek wina. Nabrałam odwagi. I powiedziałam jej o tym, że martwię się o nią, że z trudem znoszę jej nastroje, że rozumiem, że cierpi z powodu bezsenności ale właśnie dlatego czas coś z tym zrobić do cholery. Przecież są ośrodki leczenia zaburzeń snu.

Odpowiedziała, że nie zamierza nic robić. Że ma już wszystkiego dość. Nienawidzi życia. Nienawidzi siebie. Zaproponowałam terapię, ale odparła, że nie ma już dla niej nadziei. Że od półtora roku nie ma już dla niej nadziei. Alkohol - pomyślałam. Nie ma sensu na rozmowę pod wpływem alkoholu. Ubrała się i wyszła z domu do nocnego.

Kiedy wróciła, leżałam już w swoim pokoju. Było mi jej naprawdę szkoda. Zastanawiałam się nad tym, co stało się te półtora roku temu. Zasnęłam.

Dziś rano będąc już w pracy dostałam od niej sms. Przeprosiła za wczoraj. Podziękowała za to, że się martwię i poprosiła o przestrzeń dla siebie.

Uświadomiłam sobie, że mam cholernie głupi nawyk udzielania pomocy tym, którzy jej nie chcą. Mój trener asertywności, tłumaczył mi to wiele razy.

Wychodzę z jakiegoś mylnego przeświadczenia, że posiadam wiedzę na temat tego, co dobre dla innych. Wnioskuję tak, bo uważam, że wiele przeszłam, wiele rozumiem, wiele się nauczyłam. BZDURA!!!

Kiedy to wreszcie zrozumiem? Kiedy przestanę uszczęśliwiać innych na siłę?
Tak trudno mi znieść myśl, że nie mam wpływu na innych. I znów dochodzę do tego samego wniosku, co kilka wpisów wcześniej. Nie daję prawa innym do bycia sobą.
Przecież trzeba dać dziewczynie czas. Ja też zanim sięgnęłam po pomoc potrzebowałam przeprowadzić nie jedną i nie dwie rozmowy z samą sobą. Czas, czas, czas...

1 komentarz:

  1. nie wymagaj od siebie zbyt wiele - do ludzi trzeba się odzywać i czasem trzeba mówić co się myśli - a to zawsze jest wtrącanie; czasem udaje się wyhamować z narzucaniem a czasem nie; reszta jest byciem lodowcem; w końcu chodzi o umiar czy granice a nie o milczenie; wtrącanie się jest rozdawaniem siebie i ryzykowaniem - nie raz dostaje się kopa za intencje :-) ale czy na pewno lepiej przegiąć w druga stronę - dystansować się; psycholog powie - zajmij się sobą na pewno masz nad czym pracować - :-) ale psycholodzy nawet ci najlepsi są też samotni
    - chyba trudno żyć po japońsku

    OdpowiedzUsuń