wtorek, 27 grudnia 2011

Lęk przed przyszłością.

Ech, kiedy sobie wbiję do głowy, że jestem już inna niż kiedyś i moje życie nie przypomina tego sprzed lat.

Te wolne dni spędziłam bardzo przyjemnie. Słuchałam muzyki i audiobuka, pichciłam z moja współlokatorką, oglądałam telewizję, objadałam się słodkościami no i wyjaśniłam wszelkie niejasności z moimi dwiema koleżankami, z którymi urwałam kontakt jakiś czas temu.

Oczywiście staram się być czujna co do tych relacji. Kurcze, że też to wszystko wymaga tyle wysiłku. Zabiegania, wyjaśniania, stawiania granic, nie przekraczania granic, pokory. O tak, pokora jest najtrudniejsza. To dla mnie koszmar ale nauczyłam się jej dość dobrze. Muszę się jeszcze troszkę doszlifować :)

Za tydzień nowy rok. Z czym wkraczam w nowy rok? Hm... zmian jest sporo. Najważniejsze to brak długów, brak konfliktów. Lęk, który kiedyś potrafił obezwładniać zelżał i już tylko od czasu do czasu przypomina o sobie.

Boicie się czegoś? Macie obawy w związku z czymś? Ja czasem myślę o tym, co by się stało, gdybym straciła pracę. Nie mam wykształcenia, wyjątkowych umiejętności, nie znam języka obcego. Mam co prawda dwie ręce i dwie nogi i dość sporo sił fizycznych. Gdyby zaszła taka potrzeba, mogłabym sprzątać. Obecna praca nie wymaga ode mnie wysiłku intelektualnego, chyba tylko dlatego daję radę.

Myślicie, że umniejszam swoje umiejętności? Może... Nie mam aspiracji zawodowych. Nie po manii, którą przeszłam kilka lat temu, a która wynikła z przepracowania.

Moja psychiatra, wcześniej także terapeuta, często powtarza, że do w miarę dobrego funkcjonowania potrzebuję dużo spokoju. No i ten spokój obecnie mam.

Często boję się, że go utracę. Wcześniej mogłam polegać na terapeucie, teraz muszę liczyć na siebie. To liczenie na siebie jest chyba najtrudniejsze. Czasem daje złudne poczucie niezależności, ale gdy mój nastrój się pogarsza zostaje już tylko lęk.

Hm.. posmętniałam. A przecież miałam pisać o dobrych rzeczach. Najwyraźniej nowy rok skojarzył mi się z przyszłością a ja boję się przyszłości. Przyszłość to niewiadoma. Boję się nie wiedzieć.

Dlatego mam obsesyjną potrzebę wpływania na możliwie najwięcej rzeczy. Świadomość, że wiele zależy ode mnie powoduje, że w moim odczuciu przyszłość także zależy ode mnie.

Jednakże to na co tak naprawdę wpływam, to marne substytuty tego na co w rzeczywistości chciałabym mieć wpływ.

Zdanie: "na pewne rzeczy nie mamy wpływu" jest dla mnie no poziomie rozumu całkiem logiczne, ale obszar emocji strasznie się buntuje przed tego rodzaju stwierdzeniami.

Chcę mieć wpływ. Chcę wiedzieć. Chcę kontrolować. Chcę ujarzmić swój lęk.

2 komentarze:

  1. piszesz przepięknie i bardzo, bardzo mądrze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń