środa, 11 stycznia 2012

Byle przetrwać

Połamało mnie po wczorajszym treningu. Przyznałam się trenerowi, że odpuściłam dietę na te trzy dni wyjazdu. Powiedział, żebym się nie zniechęcała i kontynuowała dalej.

Myślałam, że nie będzie zadowolony, ale on uśmiechnął się i kazał nie zrażać. Powiedział, że takie wpadki się zdarzają. Ucieszyło mnie to. To uczy samoakceptacji.

Moim wrogiem jest zbyt karzące sumienie. Wiele osób mi zwracało na to uwagę.
Teraz widzę, że odpuszczam trochę. To dzięki ludziom, którzy byli dla mnie wyrozumiali w ostatnich latach.

Kiedy piszę o tej wyrozumiałości myślę sobie, czy mój terapeuta był dla mnie wyrozumiały obwieszczając koniec terapii? Wiem, wiem. Nie chciałam jej. Chciałam jego. Chciałam by na zawsze był blisko mnie. Brakuje mi go bardzo. Bardzo...

Teraz próbuję jakoś wypełnić tę pustkę po nim. Tyle lat. Tyle długich, bardzo intensywnych lat. Tak trudno zaufać teraz komukolwiek, gdy ograniczyło się kontakty do tylko jednej osoby - terapeuty. Powierzyłam mu wszystkie moje sekrety. Całą siebie. I on był taki mój. Mój własny. Tak myślałam. A przecież to nie prawda. Miał swoją rodzinę, innych pacjentów.

Teraz gdy zostałam sama, przyglądam się ludziom. Szukam go w nich. I nikt nie jest tak doskonały, tak idealny, tak wyjątkowy.

Myślę jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych. Życie wielokrotnie pokazało mi, że można kochać znów, można się znów zachwycić, poczuć bezpiecznie. Trzeba czasu tylko.

Mój terapeuta odegrał bardzo ważną rolę w moim życiu. I pozostanie w mojej pamięci jako ktoś szczególnie wyjątkowy. Jakaś cząstka jego już na zawsze pozostanie we mnie. On nauczył mnie wielu nowych zachowań. Reagowania na różne sytuacje. Reagowania na swoje emocje. Czuję się znacznie bezpieczniej, kiedy rozumiem co się ze mną dzieje a potrafię już to zrozumieć coraz częściej.

Teraz najtrudniej poznawać mi nowych ludzi. Czuję niechęć. Tęsknotę za tym co było i niechęć do tego co ma się wydarzyć. Wiem, że to kwestia czasu. Z pewnością zajmie mi to trochę. Postaram się być cierpliwa.

Póki co czuję ogromne zmęczenie i potrzebę snu. Czyżby to ta pogoda? W sobotę po południu chyba urządzę sobie seans filmowy z porządną drzemką.

Od czasu manii nie mam już tyle energii co kiedyś. Może to te leki mnie hamują.
Potrzebuję bardzo dużo wypoczynku. Czasem mi głupio, gdy widzę jak wiele obowiązków mają inni. A ja tak jakoś po prostu próbuję przetrwać tylko. Nic więcej..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz