poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nowy Rok

Sobota przed Nowym Rokiem nie należała do udanych.. Rano zwlekłam się z łóżka i poszłam na siłownię. Kiedy mój trener mnie zobaczył zwrócił mi uwagę, że przyszłam trenować w sylwestra. Po jakimś czasie było nas znacznie więcej a trener stojąc tuż przy mnie krytykował wszystkich mówiąc do mnie: "Nie obraź się ale jak można przyjść w sylwestra na siłownie". "Przecież najlepsi sportowcy wiedzą, że w takie dni należy odpuścić trening". Na nic moje tłumaczenie, że dla mnie to dzień jak co dzień.

Całe półtorej godziny, trener chodził za mną i trajkotał jak najęty. Bo gaduła z niego straszny. Niestety miałam okazję się o tym przekonać już nie raz. Na szczęście jakoś to przetrwałam. Trochę wykorzystałam ten czas na podpytywanie go o sposoby przyrządzania niektórych potraw, tak by spełniały kryteria diety. Zdradził mi fantastyczny przepis na pulpety z indyka, obtaczane w otrębach.

Po siłowni wpadłam do domu jakaś nerwowo głodna. Jadłam łapczywie, mieszając słodkie z kwaśnym. Czekoladę z leczo. Na koniec zjdałam bułkę z serem i postanowiłam na tym się zatrzymać. Żadnych ataków, o nie! Zbyt długo już jestem "czysta".Z ogromnym trudem i jakąś taką rezygnacją wyszłam z domu i udałam się na zakupy.

Kolejki w markecie pod domem były masakryczne. Przejście po zatłoczonym sklepie z wózkiem między innymi wózkami było istnym wyzwaniem. W pewnej chwili do sklepu weszła para z około 7-letnim chłopcem. Chłopak albo był bardzo czymś podekscytowany albo nie miał równo pod sufitem. Wybiegał przed rodziców i krzyczał do nich z daleka "Weźmy to, tato!", " Jeszcze sok! I mleko! Bierzemy mleko?!". "A szampan dla dzieci?!" Biegał po sklepie zachowując się tak głośno, że z trudem panowałam nad sobą. Już nawet zaczęłam układać sobie w głowie, jak zwracam uwagę rodzicom: "Przepraszam, czy Państwa dziecku coś dolega?"

Kiedy już załadowałam wszystko do koszyka, stanęłam w przerażająco długiej kolejce a za mną - nie uwierzycie - rzeczony chłopiec z mamą i tatą. Ku mojemu zdziwieniu chłopak znacznie się uspokoił. Za każdym razem, gdy kolejka posuwała się na przód, mama chłopca popychając swój wózek uderzała mnie prosto w tyłek. Stałam spokojnie, tzn. starałam się być spokojna. Przy którymś uderzeniu mama widać wyczuła opór wózka wynikający z zatrzymania się na mojej pupie. Wycedziła przez zęby ciche przepraszam i od tej pory miałam już względny spokój.

Wróciłam do domu i spojrzałam na bałagan, który w nim panował. O nie - pomyślałam -
nic nie robię. Przebrałam się w dres i wskoczyłam do łóżka. Wcześniej zjadając cała paczkę niejakich "ptysiaków", które popiłam kubkiem kawy. Obejrzałam jeden film, i drugi. Między filmami pałaszowałam zawartość lodówki. Wreszcie włączyłam audiobuka i słuchając zasnęłam, aż o północy wybudził mnie huk sztucznych ogni.

Spojrzałam tylko na reakcję kotów, ale te zdawały się nie przerażać dobiegającymi zza okien odgłosami. Poczekałam, aż wszystko się uspokoi. Wyłączyłam światło i zasnęłam. Tak oto wkroczyłam w Nowy Rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz