wtorek, 23 sierpnia 2016

Ile kosztuje poczucie bezpieczeństwa?

Weekend minął w miarę ok. Najbliższe dni zamierzam spędzić sama. Poniedziałek przeleciał niepostrzeżenie. Dzisiejszy dzień podobnie. Troszkę musiałam ogarnąć sprawy finansowe, bo część finansów pochłonęły bilety do Liv.  Skontaktowałam się z moim bankiem żeby podnieść limit na karcie kredytowej. Na szczęście dogadałam się z konsultantem i bank nie pobrał mi prowizji za podniesienie tej kwoty. Pojutrze lecę do Liv. Muszę się odkuć z wydanej przez wakacje kasy i zarabiać na poczucie bezpieczeństwa. Tak. To brzmi dokładnie tak jak brzmi.
Poczucie bezpieczeństwa kosztuje. Czasem to kolosalny wydatek, obłożony ogromnymi wyrzeczeniami. Jestem przekonana, że najważniejszy w życiu człowieka. To dobry kierunek dla mnie. A jakie wyrzeczenia mnie czekają? Trochę mnie to przeraża. Może niepotrzebnie demonizuję ten stan.

W pierwszym tygodniu września będę kontaktować się z moim byłym terapeutą. Zobaczymy na czym stanie. Fajnie, że naturalnie przychodzi mi to określenie: "były". Może to dlatego, że moja terapeutka okazała mi tak wiele serca ostatnio, przez co poczułam się przez nią rozumiana, tak jak przez pana M. No i podzieliłam to przywiązanie do pana M. obdzielając nim także panią M.
Napisałam mojej terapeutce, w sumie też byłej, że dziękuję jej za piątkowe wsparcie, a ona odpisała, życząc mi wszystkiego dobrego i żebym koniecznie dbała o siebie.
Będę mogła o tym powiedzieć panu M., że mam taką panią M. No i moja lekarka i druga lekarka. Wszystkie M. Cieszę się, że mam w nich tak duże zrozumienie, zaufanie i wsparcie. Im więcej osób, tym mniejsza fiksacja na panu M.

Teraz czas pożegnać się z moim byłym terapeutą i zająć się terapią bulimii. Plan mam taki, żeby właśnie przeznaczyć dwa miesiące na pożegnanie się z panem M. Zgodnie z tymi dwoma miesiącami, z których się wymiksowałam w 2011 roku z lęku przed trudnymi emocjami kończącymi terapię. Chcę już powoli zacząć odkładać, jeśli będzie mnie naturalnie stać, na terapię zaburzeń odżywiania. Mam nadzieję, że będę też mogła skorzystać ze wsparcia Wilczo Głodnej, którą odkryłam niedawno. Powoli odkrywam jej blog, ale wciaż bardzo bronię się przed konfrontacją, że sprawa dotyczy także mnie. W lipcu zeszłego roku założyłam osobnego bloga, bo wtedy już podchodziłam do tematu mierzenia się z tym paskudztwem, ale się wycofałm. Blog na razie będzie dostępny jedynie dla moich oczu. Zapewne będzie w nim bardzo dużo emocji, chcę by były tylko moje. Odezwę się do pani Zuzanny, u której byłam na konsultacji i poproszę ją o dalsze pokierowanie mnie. Chcę się tym zająć. Choć wciąż zbyt często tracę sens swoich starań, planów i życia w ogóle. Cóż, potrzebuję wsparcia terapeutycznego. Jest mi zbyt ciężko funkcjonować z obciążeniami, które chcąc nie chcąc muszę dźwigać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz