czwartek, 29 marca 2012

35 lat i co dalej?

Pierwszy raz od dłuższego czasu pomyślałam dzisiaj o samobójstwie.
To się nie uda - pomyślałam sobie. To moje próbowanie, ciągła walka, próba znalezienia wyjścia.

Wczoraj znów mi się nie udało. Znów zrobiłam coś głupiego, znów się upiłam, wydałam kasę. Jest ze mną gorzej niż myślałam. Ja przestałam sobie radzić...

Moje modlitwy do Boga są takie puste. Nie umiem Go prosić o pomoc. Odchodzę od komputera przechadzam się po mieszkaniu. Próbuję zrozumieć.
Cholerna praca. Może to wszystko przez nią? Nie poszłam dzisiaj do niej. Nie dałam rady wstać, byłam jeszcze pijana.

Spójrzcie na mnie. Kim jestem? No kim? A kim bym była gdybym nie próbowała?
Może powinnam myśleć w taki sposób? Co ja mam powiedzieć tej bezmyślnej kobiecie we mnie? Ile można się nad sobą użalać? Ile osób angażować w swoje życie?

Muszę pomyśleć o innej pracy. Czy to temat zastępczy? Nie wiem sama, ale to ona nauczyła mnie lenistwa, braku odpowiedzialności. Myślałam, że to fajnie nie musieć nic robić i dostawać za to pieniądze. Siedzieć całymi dniami w sieci i... no właśnie, też nic.

W maju skończę 35 lat. Nie jestem małą, głupiutką dziewczynką. Mam trochę doświadczeń za sobą. Złych i dobrych. Preferuję jakieś duchowe wartości. Wierzę, że najlepsze dla mnie. Skończyłam kilka lat terapii. A mimo wszystko gubię się.

Nie, nie chcę zwalać tego na chorobę. Nie po tylu latach pracy nad sobą. Mam z czymś ewidentny problem. Duży problem. Być może wygląda to tak, że celowo pozbywam się pieniędzy, które oferuje mi praca zawodowa, bo w ten sposób chcę wyrazić swoją niechęć do niej.

Właściwie to miałoby sens... Wczoraj na moje konto wpłynęło kilkanaście tysięcy. To wczoraj zgłupiałam i przepiłam kupę kasy w knajpie. Tym razem wzięłam współlokatorkę. A przecież rano byłam na dobrej drodze. Urwałam kontakt z T., z czego nadal się cieszę ale późnej te pieniądze wyprowadziły mnie z równowagi.

Rzeczywiście tak ostatnio zaczęłam skupiać się na objawach, że kompletnie przestałam konfrontować się z tym co pod nimi się kryje.

Być może to dobry moment na obranie jakiegoś kierunku? Może ten wyjazd z Warszawy byłby sensowny? Tylko co z pracą wówczas? Jaką pracą? Szaleję z tymi pieniędzmi, bo na co dzień nie stać mnie na to czy owo. Ale z drugiej strony, gdybym jakkolwiek spełniała się w pracy wystarczyło by to co mam.

Kurcze, nie wiem. Może przejrzę ogłoszenia na rynku pracy. Popytam znajomych. Muszę jeszcze pomyśleć co ja mogłabym robić, co jeszcze potrafię. Bez wykształcenia, bez jakichś specjalnych umiejętności. Muszę pomyśleć...

8 komentarzy:

  1. E tam z tym samobójstwem, szkoda.......
    Nie musisz mieć wykształcenia, masz potencjał, Ty potrzebujesz wyzwań.
    Więc po co robisz to w czym się nie spełniasz?
    Posiadasz cechy okręcania sobie ludzi wokół palca i dziwi mnie, że nie połączysz tego z możliwością samorealizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię to bo nie mam pomysłu na siebie. Jestem zmęczona tym miastem i materializmem, który je przepełnia i zaraża mnie chęcią BYCIA i POSIADANIA.. Rodzi we mnie jakiś głód sztucznych pragnień. Tak bardzo tęsknie za innym życiem...

      Usuń
    2. To akurat zrozumiałe, w końcu jesteś typ borderline.

      Dlaczego nie chcesz więc połączyć możliwości realizowania się ze spełnianiem swoich pragnień i marzeń, nawet tych sztucznych?
      Po co tkwić w tym maraźmie, skoro praca Cię dodatkowo dobija.
      Nie każdy pracuje dla pieniędzy. I właśnie ten je ma, kto pracuje głównie dla satysfakcji i wyzwań.

      A świata nie zmienisz, możesz jedynie nie do końca go akceptować i zamykać się w swojej skorupce, tak jak to robisz teraz.

      Usuń
    3. Wiele czasu w terapii poświęciliśmy na zmianę pracy. Do niczego nie doszliśmy, bo mój opór był wręcz imponujący. W końcu przyszła psychoza i temat został zawieszony.

      Trudno mi zrozumieć co takiego się dzieje u mnie w tym obszarze, skąd tyle lęku.

      Usuń
    4. Nie chce Ci doradzać, bo i tak zrobisz co uważasz.
      Dlaczego, masz palić mosty? Możesz szukać i zarazem pracować gdzie pracujesz, tym sposobem nic nie tracisz
      i ograniczasz lęk do minimum.
      A nóż trafi się coś gdzie się spełnisz.......
      A "borderline" to zaleta, nie wada.
      Zastanowiłaś się kiedyś nad tym, dlaczego tyle osób proponowało Ci powrót do poprzedniej pracy, tolerując Twoją chorobe, mimo, iż wcześniej rezygnowałaś.
      Ot fenomen..............
      Ludzie z BPD są najbardziej efektywni. Bo potrafią omamić i manipulować światem.
      A to dla pracodawcy najważniejsze, nie każdy potrafi, nawet znając język i mając wykształcenie.

      No i fakt W-wa, bez urazy, to snobizm i wyścig szczurów, skąd ja to znam.

      Usuń
  2. Kochana, Ty się borykasz i zmagasz, ja się borykam, i pewnie pan M tez się boryka i zmaga. I tak będzie całe życie, choc na pewno z czasem łatwiej. Dajesz Kochana, dajesz. Powolutku krok po kroku. Jestes wytrwała i silna. Z tym 'przejadaniem' kasy z pracy - ciekawa myśl. Prosze Cię pamietaj aby decyzje pracowe, wazne, życiowe podejmować powolutku. Przyglądać się.
    Sciskam Cię mocno, trzymam kciuki.
    Tak na prawdę wszyscy się borykają z życiem, każdy ma w sobie jakies słabości i ograniczenia - chodzi o to, aby nauczyć się z nimi zyć. Tak myślę. I myslami swymi wspieram Cię mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, kochana. No je przecież zdaję sobie sprawę, że ciężko wszystkim i będzie jeszcze ciężej. Czasy mamy dość trudne. Ale ja już zbyt długo kręcę się w kółko. Nie jestem nieświadoma pewnych rzeczy, wprost przeciwnie, bardzo dużo rozumiem, ale jest we mnie wciąż ta sama ucieczka od odpowiedzialności za swoje życie.

      Usuń
    2. Rozumiem, że jesteś tym zmęczona. Rozumiem. A mimo wszystko ja i tak bede obstawiac za Twoją siłą i wytrwałością, którą po prostu widzę, choć wcale Cię nie znam. :)
      A to, że inni się zmagają, nie napisałam po to abyś poczuła "o rany, użalam się nad sobą' tylko może po to, aby powiedzieć ze czasem nie sam cel jest ważny a droga do niego. Sciskam Cięmocno.:)

      Usuń