piątek, 30 marca 2012

Szpital

Otóż wygląda na to, że to co się dzieje ze mną od jakiegoś czasu wymaga hospitalizacji.
Mój terapeuta przeprowadził ze mną kiedyś kilka sesji, które miały na celu zaakceptowanie faktu, że co jakiś czas będę musiała lądować w szpitalu, żeby się "zatrzymać".

Teraz wszystko we mnie goni, by za moment znów się zatrzymać i zwolnić aż do kompletnego bezruchu i bezsensu. Ta huśtawka trwa już długo. Ostatnia hospitalizacja miała miejsce dokładnie trzy lata temu. Wtedy pojawił się epizod maniakalny.

Mój krytycyzm jest teraz mocno ograniczony, ale mam wrażenie, że dzieje się coś bardzo złego ze mną i jest jedynie kwestią czasu, gdy zrobię coś naprawdę głupiego.

Obecnie waham się między rzuceniem pracy, wyprowadzką z warszawy a popełnieniem samobójstwa.

To ostatnie wynika z jakieś takiej bezsilności i tego, że machina, która kręci obecnie moim życiem pędzi zbyt nieprzewidywalnie i zbyt szybko.

Dzisiaj pojechałam do pracy godzinę później. Nie czułam sensu by wstać, nie miałam siły. W końcu zebrałam się jakoś. Gdy już tam zaszłam poczułam jak bezsensowne jest to wszystko i było tylko kwestią czasu, że albo coś z tym zrobię albo pieprznę to wszystko.

Pomyślałam wówczas, że nadszedł czas na szpital. Poszłam do szefa. Przeprosiłam go za chodzenie do pracy "w kratkę" i wysyłanie porannych smsów. "Sorry, dziś znów nie dam rady..." Wiem, że go to już zaczęło irytować. Wytłumaczyłam na ile to było potrzebne, że od jakiegoś czasu gorzej się czuję, i że wygląda na to, że muszę mocniej zainterweniować w związku ze swoim stanem zdrowia i położyć się na jakiś czas do szpitala. Powiedziałam, że nie chcę uchodzić za kogoś niepoważnego i dlatego ten krok uważam za rozsądny.

Powiedział, że rzeczywiście wolałby, żebym wreszcie coś z tym wszystkim zrobiła a teraz jest dobry czas na to, bo mamy mniej pracy. Tak więc dogadaliśmy się jakoś. Choć jak się domyślacie kosztowało mnie to sporo jakiegoś takiego upokorzenia.

Pojechałam do lekarza rodzinnego po zwolnienie. (Wcześniej udało mi się umówić wizytę.) W środę mam wizytę u mojej psychiatry, a zatem zwolnienie do środy. Będę ją prosiła o skierowanie do szpitala.

Myślę jeszcze, by pojechać dzisiaj na izbę przyjęć i pogadać z jakimś lekarzem o tym wszystkim co planuję, co się działo i co dzieje. Nie wiem tylko czy to dobry pomysł.

W szpitalu odcięłabym się od internetu, telefonu, ludzi, wydawania pieniędzy, wrażeń, których nie szczędzi mi życie i może jakoś wyciszyła, jak te trzy lata temu.

6 komentarzy:

  1. pamietaj, że ja trzymam kciuki za Ciebie. :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten szpital to taka chęć żeby ktoś się zaopiekował.. Rozumiem to doskonale bo sama o tym teraz "marzę" wszystko mnie przerasta całe to dorosłe życie. Jeśli masz taką możliwość i nie zawali to u Ciebie stabilności finansowej to czemu nie ? Trzymam kciuki też.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, sama wiesz co dla Ciebie najlepsze w końcu nie masz 12-tu lat.

    ....Lubie rozmawiać z ludźmi szczerze, przynajmniej z tymi, którzy na to zasługują.

    Poświęciłem troche czasu i podczytałem Twojego bloga.
    Wiesz co myśle, że przede wszystkim Ty potrzebujesz akceptacji, miłości, tolerancji i zrozumienia.
    Potrzebujesz przy sobie kogoś silnego żebyś mogła poczuć się bezpiecznie.
    Stąd incydent z terapeutą. Imponował Ci bo Cię rozumiał, przewartościowałaś to, czułaś się przy nim bezpiecznie. Rozumiał Cię doskonale, bo był profesjonalistą w tym co robił.
    Poza tym nieudane związki, trafiałaś sama wiesz jak. Było zauroczenie,
    a później czar pryskał, widziałaś to sama. Nie ważny dla Ciebie był sam sex, pragniesz dużo więcej, nie dostałaś tego nigdy. Każdy następny okazywał się tandetnym bublem w Twoim przekonaniu, mimo iż pewnie byli to dobrzy ludzie.
    Mam pewność, że gdybyś spotkała na swojej drodze człowieka, który byłby przy Tobie na dobre i na złe, równocześnie imponując Ci, dając poczucie bezpieczeństwa, czasem gasząc Twoje zapały i zapędy.
    Twój świat zmieniłby się diametralnie, miłość i uczucie dawałoby by Ci siłe i moc na zmierzenie się z brutalną rzeczywistością, czasem trudną do zaakceptowania.
    I tego właśnie Ci życze z całego serca.
    Bo piszesz tu różne rzeczy, poczynając od tego, że ten blog to tylko show w celu zwrócenia na siebie uwagi, w co nie wątpie. Kończąc na tym, że potrafisz kochać, okazywać cholerne uczucia i emocje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jesteś osobą która ucieka. I szpital nie jest ucieczką, tylko rozsądku głosem. Czujesz że nie możesz się zatrzymać sama, starasz się bardzo,przecież wiem. Jeżeli każda chwila jest zagrożeniem, to pędź na izbę, by uniknąć tego co się jeszcze może stać.
    Dla mnie jesteś dojrzała, potrafisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sądzę, że - w porozumieniu z twoją lekarką i na dobrym oddziale - to może okazać się niegłupie. Choć zastanawia fakt, że to ty wychodzisz z inicjatywą.

      A szef wie co i jak?

      Usuń
    2. Tak z szefem rozmawiałam.

      Usuń