środa, 14 marca 2012

Praca i cała reszta

Wczoraj na moje biurko zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam głos byłej dyrektor marketingu mojej firmy. Dzwoniła by zaproponować mi pracę handlowca w swojej agencji reklamowej. Byłam zaskoczona, mile i niemile. Mile, że o mnie pomyślała a niemile dlatego, bo co jakiś czas dostaję propozycje współpracy o charakterze sprzedawcy.

Nie wiedziałam jak jej powiedzieć, że już mnie nie kręci uganianie się za klientami. W obecnej firmie bardziej zajmuję się obsługą. Ci z Was, którzy chorują na BPD albo ChAD wiedzą, że potrafimy sprawiać wrażenie nadzwyczaj kreatywnych i genialnych. Niestety, od kiedy pacyfikuję BPD lekami jestem raczej przy tej dolnej granicy intelektualnej i umysłowej. Ogólnie jestem zwyczajna i niespecjalnie ekscytuję się i żyję pracą. Robię swoje i tyle. Praca handlowca polega na zabieganiu, na staraniu się, na ciągłych negocjacjach, kompromisach i stresie myślę. A już na pewno nie znoszę wyrabiania jakichś targetów. Ja robię tyle ile mogę i nikt mnie, człowieka ze skłonnościami znacznej niezależności nie będzie zmuszał do pracy targetami.

No więc, wracając do sedna, poprosiłam ją o wysłanie maila, żeby mi napisała kilka słów. Powiedziała, że owszem napisze to i owo, ale ważne, żebym się z nią spotkała, wówczas będzie mogła mi bardziej przybliżyć temat. Powiedziałam jej wtedy, że właściwe to czemu nie, że spotkam się z nią. Umówiłyśmy się na maila w tej sprawie.

Przysłała mi maila, napisała kilka słów, ale ja czułam dyskomfort. Odezwałam się do mojego byłego szefa i poprosiłam o radę. Wiedział, że odeszłam od nich, bo już miałam dość pracy o takim charakterze, choć on uważa, że jestem do takiej pracy stworzona. Poradził, że jeśli czuję, że nie chcę tego robić, to on ma dla mnie propozycję, którą składa mi po raz kolejny, żebym popracowała z jego firma zdalnie i dodatkowo. Powiedział, że to pomoże wypełnić mi czas, gdy w obecnej pracy mamy puste przebiegi, że będę mogła popracować przy ciekawym projekcie itd, itp.

Tak zatem zeszło od jednej propozycji pracy do drugiej. Ponieważ składa mi tę ofertę współpracy po raz wtóry, chyba się zgodzę. Z nimi - szefami z byłej firmy - czuje się komfortowo. To oni specjalni podnieśli mi pensję by stać mnie było na terapię. To oni przyjęli mnie ponownie do pracy gdy wróciłam po trzech miesiącach nieobecności ze szpitala psychiatrycznego, to oni znosili moje napady złości, konfliktowość i moje dziwactwa. Znamy się jak łyse konie.

Tak więc... postanowiłam wyposażyć się w laptopa, bo mam stary stacjonarny komputer, internet i inne dobrodziejstwa tej ery i chyba spróbuję coś robić. Skoro zostałam zapewniona, że żadnych targetów nie będzie.

Czy Wy też nie lubicie być do czegoś przymuszani? Ja bardzo. Dlatego lubię także tę pracę. Tu nikt mi nie stoi nad głową. Sama decyduje o wszystkim. Tylko tu zbyt często się nudzę.

No a nastrój? Rano wstałam z dużym trudem. Jakoś tak fizycznie niedysponowana. Bez zbytniego spinania się, zwyczajnie przyjechałam do pracy godzinę później. Nie objadałam się i nie wymiotowałam od niedzieli. Opuchlizna na twarzy dość widoczna. Waga ruchoma. W pracy staram się wywiązywać z obowiązków na bieżąco. Przypisano mnie jeszcze do jednego projektu. Nawet niegłupiego. Mój kolega, niedoszły samobójca, staje na nogi. Rozkręca ogólnopolski, internetowy projekt, który wiąże się z wieloma imprezami o charakterze kulturalno-rozrywkowym. W sobotę jestem właśnie na taką zaproszona. Nie wiem czy pójdę, choć jest w mojej dzielnicy.

Siostrzenica oddała pracę promotorowi, którą po długich narzekaniach przyjął.
Jutro się broni. Kolega z pracy, który mnie napastował dał mi spokój. Mijamy się na korytarzu i nawet nie pozdrawiamy, ale ja nie jestem urażona, nie wiem nawet czy on. Umówiliśmy się, że tak będzie lepiej, jeżeli nie będziemy się kontaktować.
Co jeszcze... Ze współlokatorką spokój. Obie zdałyśmy sobie sprawę, że jesteśmy w trudnej sytuacji i chyba zaczyna nas to jednoczyć i przybliżać do siebie.

Chyba jest się z czego cieszyć prawda? Powoli wyjdę z tego. Do następnego razu, bo właśnie takie jest życie...

2 komentarze:

  1. Hej
    Trafiłam na Twój blog przez przypadek, poczytałam trochę postów i troche sobie przy tym popłakałam. Jak sobie radzisz po zakończeniu terapii? Ja byłam tylko 4 miesiące (niestety zakończyłam ją dość burzliwie) i nadal nie moge się pozbierać a minęło już prawie pół roku. Praktycznie codziennie myśle o swojej terapeutce. Chciałabym z kimś pogadać szczerze kto czuje podobnie i mnie zrozumie, nie wyśmieje. Jak możesz odezwij sie na emaila celia89@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo dobre, spokojne wiadomości:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń