wtorek, 17 kwietnia 2012

Ciężko mi

Nie mogę spać. Czuję się bezpiecznie tu w szpitalu. Nawet nie wyobrażacie sobie jak spokojny jest oddział, na którym jestem. Gdyby nie H.

Jestem obecnie w sali z siedmioma dziewczynami. Najstarsza z nas ma 38 lat, najmłodsza 19ście. Dziewczyny piękne, mądre i z depresją wszystkie. Ale nie należą do tych,że leżą całymi dniami. Raczej próbują walczyć ze swoją przypadłością. Wychodzą z pokoju do innych. Rozmawiają, integrują się, czego obecnie nie można powiedzieć o mnie. Ja kompletnie się wycofałam. Jakoś zgasłam towarzysko. Siedzę i słucham muzyki, gdy oczywiście H. pozwoli, bo on prawie nie odstępuje mnie na krok.

Pracuję teraz trochę nad tym, żeby wkurzył się na mnie i już nie chciał mnie znać.
Jestem w telefonicznym kontakcie z jego mamą. Ona się bardzo martwi o niego, ja zresztą też. Napisałam jej, że muszę odciąć H. od siebie. Im szybciej tym lepiej dla niego. Odpisała, że ona widzi po nim, że jestem dla niego ważna, że to jego pierwsza poważna miłość, ale jest wiele spraw, które on w życiu musi uporządkować. Skończyć szkołę i inne. Poza tym jest bardzo chory, musi się leczyć iść na terapię. O wieku nic nie wspomniała. Napisała też, że nie ma nic przeciwko naszej znajomości, ale żebym pod żadnym względem nie dawała mu adresu, bo on nie da mi spokoju. Mój lekarz także mówi,że ta znajomość jest niebezpieczna, bo chłopak jest tak szaleńczo zakochany, że kiedy stąd wyjdę znajdzie mnie wszędzie.

A propos lekarza. Jest niesamowity. Przychodzi codziennie do mnie i zabiera mnie na dłuższe rozmowy do gabinetu. To młody mężczyzna. Rozmawia mi się z nim jak z kumplem. Mogę mu wszystko szczerze powiedzieć. On cały czas wraca do tematu H., tłumaczy mi, że to jest niedobre dla mnie. Radzi mi, żebym szukała zdrowych, czy też stabilnych ludzi wokół siebie. Uśmiecha się, gdy mówię mu o tych wszystkich moich terapiach, warsztatach umiejętności społecznych itd. Mówi, że jestem skrzywiona pod tym względem.

Tak czy siak, on bardzo mi się spodobał. Czuję, że mam w sobie tak olbrzymią potrzebę bliskości. Pragnienie posiadania mężczyzny a jednocześnie lęk przed tym.
H. wydał się taki niewinny, myślałam, że będę mogła jakoś tak bezpiecznie, bez zobowiązań zbliżyć się do niego. Nie sądziłam, że zafascynuje go starsza kobieta.
Jakże naiwna byłam.

Ach... czuję w sobie ogromny ból. Niedługo stąd wyjdę i będę musiała jakoś żyć.
Nie mam na to wszystko najmniejszej ochoty.

6 komentarzy:

  1. po co rozmawiasz z jego matką?

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznałam ją tutaj. Jakoś się tak rozmawiałyśmy dłużej. Jest ok. Jest miła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy to wszystko wyglada tak jak ja to widze, bo dzielisz sie z nami tym czym sie dzielisz ale ja tez sie zastanawialam nad Twoim kontaktem z jego matka. Mam wrazenie, ze zamiast zajac sie soba, poswiecic sobie czas, zajmujesz sie H. A co z Toba, gdzie Ty jestes w tym wszystkim... mam nadzieje, ze nie zapominasz o sobie, jesli Ty o siebie nie zadbasz to nikt tego nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przestałam dbać o siebie. To prawda. Przestałam wierzyć, że jestem w stanie cokolwiek zmienić w swoim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy lekarz podoba Ci się jako specjalista-zawodowiec czy jako mężczyzna? Bo jeśli jako mężczyzna to mamy drugi niebezpieczny "związek"...

    Nie wiem czy już pisałam u Ciebie, chyba raz komentowałam. Wpadam i podczytuję, bo jesteś bardzo szczera w tym co piszesz, nie udajesz, nie konfabulujesz. Masz odwagę, której często ludziom brak dlatego uważam, że poradzisz sobie nawet jeśli "nie masz na to wszystko najmniejszej ochoty".

    OdpowiedzUsuń
  6. wiadomo, że uroki na doktora rzucone - tak to jest w terapii :-) on się ma nie dać, a ona próbować
    i z zaangażowaniem leczyć;
    co do szczerego pisania o wszystkim - to pewien etap; przekroczony staje się usprawiedliwieniem, wyjściem z sytuacji bez wyjścia i przerzuceniem odpowiedzialności na zewnątrz;
    powiedziałam i już - wyrzuciłam z siebie;
    ale to musi być początek, szansa a nie rozgrzeszenie i 'abarot';
    wszyscy się powstrzymujemy i ograniczamy - niektórym trudniej - stąd starania,
    wyręczyć się nie da.

    OdpowiedzUsuń