czwartek, 19 kwietnia 2012

Jeszcze dwa tygodnie

Zostanę w szpitalu jeszcze jakieś dwa tygodnie. Dzisiaj dowiedziałam się, że mój lekarz odchodzi. Nie będzie już go od przyszłego tygodnia, jeśli dobrze zrozumiałam.

Dzisiaj był obchód. Potem odprawa. Ustalili, że nie mam Chadu, a raczej osobowość borderline i w ogóle mocno zaburzoną osobowość. Nie da się tego wyleczyć lekami. Wskazana jest terapia i niekoniecznie analityczna. Psycholog proponowała mi terapię integracyjną. Chodzi o to, żeby nie było jedynie samego analizowania. Lekarz powiedział, że po tych siedmiu latach analizy mam taki wgląd jak Budda, ale brakuje mi teoretycznego działania.

Psycholog powiedziała, że integracyjna jest o tyle dobra, bo łączy wiele podejść terapeutycznych i że w moim wypadku takie podejście byłoby wskazane. Kiedy analiza, wtedy analiza, kiedy nauka nowych zachowań wtedy taka praca itp.

Bardzo się zmartwiłam tym, że mojego lekarza już nie będzie. Rozpłakałam się.
Facet okazał się być naprawdę super. Bardzo go polubiłam.
Dzisiaj powiedział mi, że przydałby mi się stabliny partner. Towarzysz w życiu.
Być może. Ale ja cholernie się boję. Bardzo.

H. już mnie nieco zmęczył. Jest upierdliwy do granic możliwości. Głośny i nieokrzesany. Mam dość. Doszło do tego, że wczoraj siedziałam do trzeciej w nocy w palarni z notbukiem i się jakoś próbowałam wyluzować, odpocząć. Pan sanitariusz był bardzo miły i pozwolił mi tak samej siedzieć sobie. Ale obudziłam się już o szóstej trzydzieści.

Przydzielili mi psycholożkę. Robi mi różne testy. Bardzo to męczące. Wymaga skupienia się i uruchomienia jakichś dotąd nieużywanych pokładów mózgu. Testy mają mnie finalnie zdiagnozować. Zobaczymy.

Wczoraj rano obudziłam się w bardzo złym nastroju. Był płacz, załamanie, potem H. przyszedł do mojego pokoju i gdy tak leżałam skulona na łóżku próbował jakoś mnie uspokoić ale mnie ten jego dotyk tak przeszkadzał, że wydarłam się głośno na niego, że aż się przeraził i wyszedł. Dali mi lek na uspokojenie. Acha i miałam dwa ataki bulimi. Dzisiaj też jeden. Potem po tym leku i najedzeniu się i zwymiotowaniu wróciłam do sali i zaczęłam szukać sobie jakiejś dodatkowej pracy. Trafiłam na ogłoszenie nowo powstałej fundacji, która ma na celu zrzeszać osoby z orzeczeniem niepełnosprawności i pracodawców gotowych ich zatrudniać.

Pomyślałam, że to świetna myśl, zwłaszcza po moich doświadczeniach ze szpitalem a dokładnie z osobami jakie tu poznałam. Jest tu mnóstwo szalenie inteligentnych osób z ogromnym potencjałem. Ogranicza ich tylko ich choroba. Podobanie jak ja muszą od czasu do czasu lądować w szpitalu. Ale po tym jak zostają ustawione im leki, zaczynają normalnie funkcjonować.

Jako handlowiec, chciałabym wesprzeć tę fundację i szukać pracodawców i sponsorów.
Zadzwoniłam do właściciela tej organizacji i rozmawiałam z nim długo. Umówiliśmy się na kontakt mailowy w celu ustalenia kilku szczegółów a potem na spotkanie.

Opowiedziałam o tym dzisiaj mojemu lekarzowi, ale już nie miałam takiej weny jak wczoraj i sama poczułam, że to bez sensu. A Wy jak sądzicie?

Dzisiaj wieczorem znów wróciłam do tematu ale nieco na siłę. Napisałam kilka maili do znajomych z dużych korporacji, by spytać czy ich firmy byłyby zainteresowane sponsoringiem w tym obszarze.

W piątek moja przyjaciółka ma przygotować zestaw pytań, które mam zadać temu człowiekowi z fundacji. Jej dobra znajoma po śmierci ojca, który zmarł na raka też założyła takową fundację i wie już jak się sprawy mają.

Spróbujemy w ten sposób upewnić się czy facet wie co robi i do czego zmierza.
Ale tak jak powiedziałam nie czuję weny zbytnio. Może dlatego, że jestem wciąż mocno zmęczona.

Ok, to by było na tyle. Napiszcie co o tym myślicie.

8 komentarzy:

  1. praca - czy będąc w dołku ogarniesz to co nakręcisz w górce? jeśli w pracy radzisz sobie z emocjami to o'key; jeśli nie to szukaj pracy pod nadzorem - straszne wiem -ale ocenić musisz Ty;
    bord ma się bezpiecznie kiedy może strzelać pomysłami bez opamiętania, bo ktoś to filtruje;
    to teraz szukasz partnera i pracodawcy - STABILIZUJĄCEGO - ha ha - prosta paranoja :-)
    a tak na bieżąco to pokazalaś im jak źle reagujesz na zmianę lekarza :-)

    słuchaj - a może biedaka przez Twój numer wykitrali - sprawdź

    Co do terapii - cóż świata nie zmienimy ale poprawimy zmieniając siebie - strasznie upierdliwe aż wątpliwe;
    uśmiechnij się albo nie będe tu pisała

    OdpowiedzUsuń
  2. eh czytam czytam i widzę lustro sprzed kilku lat. osobiście poprosiłam męża, żeby nie wiem co się działo nie pozwolił na moją hospitalizacje bo niestety zawsze źle się to kończyło. mam wrażenie, zresztą kiedyś potwierdził to mój psycholog, że osoby z niestebilną osobowością bardzo łatwo wrastają w szpitalny świat i czują się tam jak ryba w wodzie. ja zawsze miałam wtedy dosłownie manię miliardy pomysłów na życie, fascynujące relacje z innymi pacjentami o romansach nie wspominając, często dawałam się właśnie wkręcać w ich problemy rodzinne relacje odsuwając na bok własny sens bycia na oddziale, a po zderzeniu z rzeczywistością zewnętrzną szybko zlatywało ze mnie "powietrze". pamiętaj żeby zachować umiar teraz we wszystkim i nad tym pracować myślę, że właśnie nam borderowcom najtrudniej odnaleźć złoty środek i nie podejmować przypadkowych decyzji. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. bord stale ucieka;

    do szpiatala i ze szpitala - zawsze

    chyba to namawianie do wychodzenia na przepustki ma sens?

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie przeczytać co u Ciebie. Nie zaglądałam ostatnio bo myślałam, że odpoczywasz od wirtualnego świata.
    Co do pracy, to mi się wydaje, że z tego naprawdę może coś wyjść. Nawet jeżeli rzeczywiście na początku byłaś zbyt "podkręcona", czy koniecznie musi to oznaczać, że zaraz cały entuzjazm opadnie? Swoją drogą muszę się przyznać, że bardzo Ci zazdroszczę tej zaradności i szybkości organizowania sobie możliwości pracy. Dobrze jest móc obserwować u innych, że mimo choróbska da się normalnie żyć, a przynajmniej starać się, i iść do przodu. Może i mi się uda?
    Ciekawa jestem co postanowisz :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sobą sie zajmij. Dorośnij i zrozum ze sama sie musisz soba zajac a nie ciagle obarczasz innych sobą

    OdpowiedzUsuń
  6. obarczani mają rację gdy pojęli współudział;
    ludzie są nam niezbędni - 'normalnie' by nas wspierać w samodoskonaleniu;

    u bordów czasem partner jest 1/2 borda - wspaniale gdy świadomie

    to tak jak partner unieruchomionego, ślepego, niemego ... jest protezą niemożliwego by dać szansę nie wyręczyć;
    potworne gdy chce zawłaszczyć;

    kochać człowieka to dodawać nie wysysać

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde, nic nie rozumiem z tych komentarzy ;-)
    trzymaj się mocno i oby pobyt Tobie służył! :)

    OdpowiedzUsuń