sobota, 6 października 2012

Hej!

Wymęczonam okrutnie dniem dzisiejszym. Poszłam ja na tę rozmowę. Co tam mówię poszłam. Taksówką pojechałam, bo ta firma na zadupiu jakimś, myślę nie będę szukać jak durna. To wsiadłam i pojechałam za ostatni grosz. Zajeżdżam ja do tej firmy a tam łomatko! Bida z nędzom. Nie to, że na korytarzu światła nie było i po ciemaku klamki do drzwi szukałam, to jeszcze wchodzę do środka a tam mieszkanie w bloku. Jakieś dwa pokoje, ludź na ludziu siedzi a między tymi ludziami stoi biurko a zza biurka tego spoziera na mnie no tak paskudna facjata, żem aż się wzdrynęła.

Macha ten jegomość do mnie żebym podeszła i siadła. Ja w płaszczu, ale on nic, żebym płaszcz ten zdjęła tylko zaraz jakieś pytania do mnie z dupy, że czym się różni wyszukiwarka od przeglądarki. Łolaboga myślę. Za kogo on mnie ma. On coś tam do mnie dalej gada, ale ja nie mogę tylko z odruchem wymiotnym na tę jego twarz i brudne obdarte ściany za nim. No nie wytrzymię myślę. Nie wytrzymię.

Czekałam ja tylko aż się ten mój interlokutor wypluje z wszelkiego plugastwa, które do mnie rzecze i huzia na józia do domu. Łomatko Przenajświętsza, Maryjko, czymże ja tak zawiniłam, że mnie takie bezeceństwa spotkały. Wyszłam stamtąd a w oczach łzy i złość mnie jakaś taka chwyciła i rozżalenie przeogromne. Myślę sobie no i już po dniu. Już po dniu całym. Znajdę ja otwarty przybytek jaki piwny i tam się zbunkruję, aż dojdę do siebie.

I już bliska byłam realizacji planu tego, aż niespodziewanie coś mnie natchło, żeby pójść do znajomego, co to się z nim dzień wcześniej umawiałam, że mnie przemagluje pod kątem rozmowy kwalifikacyjnej i feedbecka jakiego udzieli.

Kupiłam ja jakieś słodkości, bo myślę jak już pić nie będę to choć co zjem dobrego. No i dawaj jadę ja do kolegi tego. Zajeżdżam ja tam, i jak nie zacznę złorzeczyć zapyziałemu oblesiowi, co tom z nim miała tę wątpliwość wielką. Jak nie zacznę bluzgać i łzy przed nim wylewać a on do mnie ni stad ni zowąd czy ja u niego nie chcę pracować.

No i dogadaliśmy się tak, że we wtorek mam jeszcze porozmawiać z jego przełożonym i może i się stanie cud jaki i będę mieć robotę, ale to już musi być ino cud.

No a wieczorem wizyta u mojej doktórki. Tom jej jak na spowiedzi wszystko wyśpiewała czego i Wam tutaj nie piszę. Włos się zjeżył mojej doktór i kazała przyjść za dwa tygodnie natentychmiast, bo jej zdaniem mam się ku zagładzie.

No może i mam, ale ja tam już tego nie czuję. Już mnie tam wszystko jedno. Na tyle jedno, żem tak sobie humorystycznie opisać tu pozwoliła wszystko. Hej!


2 komentarze:

  1. Przepraszam, ale prawie się popłakałam ze śmiechu. Masakra jakaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Na szczęście już po wszystkim. Do następnego razu. A dzisiaj jadę sobie w siną dal i mam na wszystko wyrąbane. Jutro zaś przygotowuje się do wtorkowej rozmowy. Oby się udało. Oj jakby się udało, to będę przeszczęśliwa.

      Usuń