wtorek, 6 listopada 2012

Refleksja

Lecę bordem, bo chcę zniszczyć to wszystko co wypracował ze mną mój terapeuta. To na złość jemu, że mnie zostawił. Tak naprawdę wciąż to rozgrywam.

Tęsknię za nim, bo on się o mnie mądrze troszczył. Często powtarzał mi, że widzi, jak ciężko pracuję w terapii, jak się staram, że dochodzę do trafnych wniosków, jestem błyskotliwa.

W terapii czułam się kimś ważnym dla mojego terapeuty. Tak bardzo chciałabym być ważna jeszcze kiedyś dla kogoś...

Moje przyjaciółki mówią mi, że jest sporo takich osób. Tylko czemu ja nic nie czuję? Czemu tak brakuje mi bycia ważną i kochaną.

Wiem, że nikt nigdy nie zastąpi mojego terapeuty. Wiem, że to była bardzo unikalna relacja.

Bardzo za nim tęsknie... Panie Michale, niech mnie Pan zatrzyma i pomoże mi nie wyrządzać sobie tyle zła.

Bardzo za Panem tęsknie....


Ryczę...


Dobrze, tak rzadko płaczę... Prawie nigdy.

Chyba przede wszystkim powinnam przeprosić siebie za to co sobie zrobiłam w ostatnim czasie.

A zrobiłam wiele złego.

Moja lekarka mówi, że jestem dość ciężkim przypadkiem BPD.

Dlatego znalazła mi terapeutkę, która postanowiła się podjąć leczenia mnie. Jednak chwilowo nie mogę pozwolić sobie na terapię... Może niebawem...

17 komentarzy:

  1. Uzależniłaś się od terapeuty i idealizujesz go. Nie był taki dobry, jeśli na to pozwolił... Widać też nie do końca umiał postawić granice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie się uzależniłam. Faktem jest jednak to, że to był jedyny człowiek, który troszczył się o moje granice i nigdy ich nie przekroczył.

      Usuń
  2. Ciekawe jak to jest postawić taką granicę, żeby ktoś się nie "uzależnił"...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego wymaga się od psychologów, psychiatrów, księży i wszystkich zawodów "pomocowych". To moim zdaniem kluczowa kompetencja zawodu lekarza, szczególnie lekarza dusz - nie uzależniać pacjenta/klienta, budować wyraźne granice relacji.

      Usuń
  3. bord to Ty. Więc nie lecisz borderm tylko sobą. Nikt nigdy Cię nie zmieni, Taka bedziesz już do końca. W końcu zacznij być ważna dla siebie tylko dla siebie. Zacznij sama pracowac nad swoim bordem. Ciagle potrzebujesz wsparcia a niszczenia dokonujesz sama i bardzo dobrze Ci to wychodzi. Nie szkoda Ci życia. W końcu jesteś już starszą Panią przed czterdziestka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebuję cholernie dużo wsparcia, ale też dużo potrafię zdziałać sama.

      Ja pracuję nad sobą w jakimś stopniu. Oczywiście na tyle na ile muszę, żeby nie pójść na dno.

      Jestem minimalistką. Idę po najmniejszej linii oporu. Robię jedynie tyle ile muszę. I tu masz rację Ula, nikt mnie nie zmieni i chyba już taka pozostanę.

      Usuń
    2. O ile dobrze pamietam,juz ponad rok nie jesteś w terapii.Terapeuta zakończył terapię,bo frustracja,że nie możesz z nim być prowadziła do stanów psychotycznych.Tyle czasu minęło,a Ty nadal za nim tęsknisz..To musiał byc bardzo dobry terapeuta,nie kiepski,jak ktoś tu wspomniał.Może pierwsza osoba w Twoim życiu,przy której czułas się tak dobrze i bezpiecznie.Piszę to,bo Cie rozumiem.Sama jestem w takiej realcji terapeutycznej.Ona trwa,bo terapeutka jest kobietą,kocham ją,ona sobie radzi z moimi uczuciami.Relacja terapeuta-pacjent to bardzo skomplikowana relacja,niepowtarzalna normalnie w zyciu.Terapeuta choc pilnuje granic,musi się oddać pacjentowi,a pacjent taki jak bord,wsiąka w tą relacje jak w gąbkę.Trzymam kciuki perfekcjonizm,jesteś silna !

      Usuń
    3. Kiedy byłam w terapii, byłam zaopiekowana przez mojego terapeutę i przez siebie. Miałam motywację by się o siebie troszczyć, robić postępy, bo towarzyszył mi w tej drodze właśnie Pan M. Owszem, w dużej mierze chciałam być lepsza by mu się przypodobać. By zyskać jego uznanie i akceptację.

      Nie wiem na ile jestem silna. Mam wrażenie, że jadę na oparach. Na tym co pozostało mi po terapii. A zostało coś, co jest w sumie bardzo ważne. Mianowicie nie poddaję się już tak łatwo mimo kolosalnych niepowodzeń.

      Dziękuję Ci za dobre słowo. takie dobre, serdeczne gesty bardzo mnie stawiają na nogi i dodają sił, by iść dalej. Dziękuję.

      Usuń
  4. W relacji terapeutycznej z osobą z borderline o to właśnie chodzi, na tym opierają się wszystkie skuteczne terapie - na byciu w pewnym stopniu rodzicem dla pacjenta. Bo my nie potrzebujemy terapii, my potrzebujemy rodzica. Kogoś, kto nauczy nas tego, czego my nie potrafiliśmy nauczyć się sami, i czego nie nauczyli nas nasi rodzice. Od tego skrajnego uzależnienia mamy przejść do etapu autonomii, tak jak to bywa w przypadku dorastających dzieci.
    Doprawdy należy ważyć słowa w wypadku oceniania takich sytuacji, nikt nie 'urodził' się taki z własnej woli, i nikt taki być nie chce. 7 lat terapii najlepiej świadczy o determinacji człowieka do zmiany.
    Słowa typu 'weź i się ogarnij', 'nie szkoda Ci życia', 'musisz w końcu wziąć za siebie odpowiedzialność' niewiele wnoszą. Nie wnoszą, bo nie jest to kod komunikacji jakim osoby z borderline się posługują. Czasem wystarczy trochę pokory.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ewa, bardzo Ci dziękuję za wsparcie. Ja rozumiem zdegustowanie co niektórych. Daję im do tego prawo. Rozumiem, że sam fakt krzywdy jaką sobie wyrządzam może też mocno dotykać tych, którzy poprzez jakąś obecnością w moim życiu angażują się w moje sprawy.

      Oczywiście, że te 7 lat terapii to był wyczyn i udało mi się wiele zmienić. Choć ostatnie miesiące i tygodnie pokazały jak łatwo to wszystko zaprzepaścić.

      Ja chyba tego chciałam. Bardzo chciałam zniszczyć siebie, chciałam upaść na dno. Chciałam poczuć obrzydzenie do siebie samej, by w ten sposób utwierdzić się w swojej znikomej wartości, którą mi zakomunikowano poprzez różne odrzucenia. Przeżyłam ich trochę w ostatnim czasie.

      Chciałam zwyczajnie stać się nikim. A co za tym idzie przestać oczekiwać bycia ważną dla innych.

      dzisiaj chciałabym mieć siłę do tego by troszczyć się o siebie bez względu na ludzi, którzy potwierdzaliby moją wartość.

      Chciałabym się troszczyć o siebie ale najłatwiej przychodzą mi działania autodestrukcyjne.

      Cóż, czas podąża na przód, wiele rzeczy się zmienia. Może czas, zmiany jakie poczyniłam ostatnio w moim życiu przyniosą coś dobrego. Oby...

      Usuń
    2. "popiołem jesteś,w popiół się obrócisz"- te słowa usłyszałam w ostatnią środę popielcową,
      w tym sensie, jak widzisz jesteśmy nikim, jesteśmy niczym...
      po raz pierwszy w życiu poczułam się jak ten popiół w pełni akceptując to, że jestem nikim,to było piękne uczucie, przez kilka chwil czułam się wolna, nikomu nie musiałam udowadniać że jestem dobra, że coś potrafię, nie musiałam zabiegać o uwagę, uznanie, sympatię, szacunek, nie musiałam, w końcu, samej siebie przekonywać że jestem więcej warta niż jestem...
      dziś tylko wspominam to uczucie, bo jak większość innych równie cennych, szybko poddało się mojemu pędowi bycia naj, ale pamiętam go i wiem że jest prawdą, do której dążę i która pomoże odnaleźć mi się w moim życiu,
      wiesz, tak sobie myślę, że to właśnie walka naszego ja z ta prawdą, z tym wszystkim czym jesteśmy a czego w sobie nie akceptujemy, rodzi w nas autodestrukcyjne potwory, niszczące siebie i wszystkich wokół, szczególnie tych, na których najbardziej nam zależy.
      spróbuj poczuć się jak popiół, nic nie warty dla drugiego człowieka, warto, nawet na chwilę :)

      Usuń
  5. Starszą Panią przed czterdziestką? Urszula, co to za tekst??? Perfekcyjna, proszę nie identyfikuj się z tą przesmutną etykietką. Już lepiej być szaloną czterdziestką... albo pięćdziesiątką... itd... Cieszę się, że wracasz do równowagi i trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy szalona czy też nie , niestety czas jest nieubłagany. W wieku 40 lat wypada znać juz siebie i mechanizmy jakimi się działa. Żadne odchylenie nie jest wytłumaczeniem a tym bardziej

      usprawiedliwieniem

      Usuń
    2. Skoro mamy tu do czynienia ze zdiagnozowanym BPD to z założenia mówimy o pewnym odchyleniu. Pytanie od czego jest to odchylenie i co to w ogóle znaczy norma? Przyzwyczajeni jesteśmy myśleć, że normę wytycza społeczny standard, który czasami, tak naprawdę, jest średnią zachowań zahaczającą wręcz o stereotypowy obraz matki Polki. Czyli, jak piszesz starsza pani przed czterdziestką... Perfekcyjna nie może się z założenia mieścić w takiej "normie" bo jeździ po granicach. Próbuje, jak widzimy, łapać pion, ale nie mówmy, że jej odchylenia nie są wytłumaczalne czy nawet niewybaczalne. Właśnie są wybaczalne. W przeciwieństwie do niektórych czytelników tego bloga, nie szokuje mnie, że kobieta śpi z kobietą. To ich sprawa. Problem pojawia się wtedy, kiedy Perfekcyjna robi to dlatego, aby się samą upokorzyć, poniżyć, zbrukać. Perfekcyjna, nie rań się, zaopiekuj się sobą, zadbaj o siebie, a to co wypada czy nie wypada, jest w tym wszystkim na ostatnim miejscu...

      Usuń
    3. Wypada będąc świadomym swojego zaburzenia, bedąc tyle lat w terapii , świadomie i dojrzale kierować swoim życiem, postępowaniami i zachowaniem.
      Nalezy zyc z tym zaburzeniem tak aby nie ranić innych a SZCZEGÓLNIE SIEBIE. W tym wieku po tylu latach najwyzszy czas dorosnąć i wziąść odpowiedzialnosc za siebie. A potem także za uczucia innych.

      Usuń
    4. Nie wiem w jakim wieku wypada nauczyć się pisać ortograficznie słowo "wziąć", ale sądzę, że już najwyższa pora.

      Usuń
  6. nie znam powodu by komuś odmawiać prawa do wsparcia się o matkę czy ojca na całe życie;
    warto mieć takiego terapeutę, który poświęca uwagę córeczce;
    gdy nauczyli nas wyrywać uwagę bliski wyłącznie ekscesami; gdy wkodowano nam podskórnie, że gówno jesteśmy ważni to terapeuta próbuje zmienić tatuaż choć;
    co zrobić by nie żądać od niego by nas urodził od nowa - a tak byłoby idealnie;
    sru do brzuch i od ziarenka
    Perfekcyjna - wiesz, że wolę komentować Twoje nudnie dobre chwile - wtedy mam wrażenie, że mówisz do mnie a ja słucham uważnie; a kiedy k* stajesz na głowie wiem, że domagasz się - diabli wiedzą po co;
    Czy P. nie odnosi podobnego wrażenia?

    OdpowiedzUsuń