poniedziałek, 7 lipca 2014

Nie walczę, ale jednak wciąż się staram.

Widać potrzebuję pisać więcej. Znów przyszło ogromne spowolnienie. Bardzo ciężko się z tym pogodzić. Staram się utrzymywać kontakt z ludźmi, choćby nawet wirtualny. Bardzo pomaga mi bycie dla innych, ale też odważyłam się poprosić kilka osób o odwiedzenie mnie. Zadzwoniłam też do mojej siostry, co jest dość sporym wyrazem odwagi, mówiąc, że muszę usłyszeć czyjś głos po drugiej stronie, bo źle się czuję, ale nie chcę o tym mówić, tylko tak pogadać co u niej.
Nie mogę się wycofywać z kontaktu, choć nie każdemu chcę się taka pokazywać. Może jutro będzie lepiej, tylko żeby znów nie tak wysoko. Dołączyłam sobie do dawki porannej drugi stabilizator, tak jak mi moja lekarka ustawiała go, gdy chwiejność spora się pojawiała. Dziś nie dałam rady do niej zadzwonić, ale jutro to zrobię, podpytam jeszcze, co w tej sytuacji.
Bardzo mi ciężko. To spowolnienie daje mi w kość. To takie bycie uwięzionym w swoim ciele. Wciąż mam świadomość, że muszę sporo rzeczy załatwić. Muszę mocno się wesprzeć czym i kim się da i próbować działać. Nie mogę sobie teraz pozwolić na niedziałanie. 
Ciężko mi się nawet oddycha. Tak jakby klatka piersiowa przygniotła mi płuca. 
Powinnam zrobić sobie listę rzeczy do zrobienia. Takich drobnych. I pomalutku realizować ile dam radę.
To tylko chemia w mózgu. Powinnam w to jednak uwierzyć. Być może jutro będzie już lepiej i będę mogła nadrobić zaległości. W weekend przyjeżdża do mnie moja przyjaciółka. Jedna z dwóch od kontaktów sms-owych, na które skarżyłam się kilka wpisów temu. Bardzo się cieszę. Muszę pokonywać ogromny wstyd, przed proszeniem innych o pomoc. Bardzo dużo energii poświęciłam w ciągu ostatnich miesięcy na bycie samowystarczalną. Teraz okazuje się, że było to nieco zgubne. Nie popełnijcie tego samego błędu. 
No dobrze, spróbuję coś jeszcze zrobić dzisiaj. Wiem, że to sprawi mi satysfakcję. Nie mogę się położyć, choć miałabym ogromną ochotę przespać cały dzień, ale tak nie wolno, bo później to już będzie równia pochyła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz