sobota, 26 lipca 2014

Przez słabość do siły

Wydaje mi się, że depresja jest ucieczką przed wyzwaniami, które mnie czekają. Napisałam do koleżanki, która natychmiast zadzwoniła. Ona też choruje na ChAD. Dodała mi otuchy, bo wiem jak ona bardzo boryka się ze swoim zdrowiem i każdego dnia walczy. Opowiedziała mi też o sytuacji, która jej się ostatnio przydarzyła i jak ciężko to przeżyła. Co ciekawe natychmiast zaczęłam ją wspierać, odnosząc się także do swojego położenia, a to sprawiło, że nabrałam jakiejś siły i determinacji. Znam dobrze sytuację Sylwii. Zresztą staram się zazwyczaj ją wspierać. Ona toczy ogromną walkę. Tak wielką, że każdy jej mały sukces napawa mnie ogromnym optymizmem. Podziwiam ją. Cieszę się, że mimo wszystko odebrałam ten telefon. Mimo, że wstydzę się swojej słabości. Nie mogę się poddać. Miliony ludzi walczą podobnie każdego dnia.
Wiele osób z powodu ciężkich chorób, nie tylko psychicznych przegrywa swoją walkę, ale myślę, że i tak są wygranymi, gdyż walczyli do końca. 

Chcę wszystkim, którzy mnie czytacie i borykacie się z różnymi trudami życia powiedzieć, że jesteśmy bohaterami dnia codziennego. Mocarzami, którzy raz po razie podnoszą się, choć czasem trwa to tylko chwilę. Możemy się wspierać i budować wzajemnymi sukcesami. Możemy znaleźć w sobie nawzajem zrozumienie, sympatię, akceptację. Świat nie jest doskonały, każdy człowiek ma jakieś ograniczenia. Naszym bogactwem jest nasza siła. To z jakim mozołem i wytrwale przeżywamy każdy dzień, każde wyzwanie. Może to właśnie jest w nas najcenniejsze. Może właśnie tą naszą siłą możemy dawać przykład innym. Podnosić na duchu, tych, którzy upadają.

Jestem dzisiaj bardzo słaba, bardzo zlękniona, bezbronna. Kiedy piszę to wszystko płaczę, ale przecież nie jestem osamotniona w swojej walce. To, że nie jestem jednym z tych szczęściarzy, którym żyje się lżej, łagodniej, nie znaczy, że przegrałam swoje życie. Oczywiście dziś czuję bardzo dosadnie jak mało w swoim życiu osiągnęłam.
Chciałabym, by moja rodzina miała poczucie, że sobie radzę. Chciałabym żeby moja mama nie musiała odpowiadać wymijająco tym, którzy pytają co u mnie. Mam 37 lat. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale wiem, że każdy upadek czegoś mnie uczy o sobie, o życiu. Jest mi bardzo ciężko, jestem przerażona swoja sytuacją, ale wiem, że się nie poddam. Muszę przygotować się na wyzwania, które mnie czekają. Jeśli przed nimi wycofam się w tę paskudną depresję nigdy nie dowiem się co czeka na mnie z tymi drzwiami. A Wy? Zastanawialiście się, co kryją drzwi, przed którymi właśnie stoicie? Spróbujmy zrobić to razem, wspólnie otwierać kolejne drzwi. Chcę Wam opowiedzieć i mam nadzieję, że niedługo to zrobię, co znalazłam kiedy przestąpiłam próg moich. Mam nadzieję, że będzie to dobre doświadczenie, choćby sam fakt, że nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi do przodu.


Bardzo wierzę w Boga, choć rzadko się z tym obnoszę. Ta wiara ma bardzo duży wpływ na moją wytrwałość. Wynika bardziej ze zdobywanej latami wiedzy, niż wiary ot tak, dlatego jestem w niej bardziej osadzona. Bardzo sobie cenię informacje i rady zawarte w Biblii. Wierzę, że ten niedoskonały świat kiedyś przeminie. Wierzę, że Bóg zainterweniuje, choć wiele osób uważa Go, jeśli w ogóle w Niego wierzy, za bezdusznego, czy obojętnego. Nie wierzę w bujanie w obłokach po śmierci. Nie wierzę w piekło. Wierzę w lepszy świat tu na Ziemi. 

Staram się nie tracić tej ufności i pamiętać o słowach:
Nie lękaj się, bo ja jestem z tobą. Nie rozglądaj się, bo ja jestem twoim Bogiem. Wzmocnię cię. Naprawdę ci pomogę. Naprawdę będę cię mocno trzymał swą prawicą prawości” (Izajasza 41:10).

5 komentarzy:

  1. Wiem jak Ci cięzko podnosić się każdego dnia, wiem jak paraliżuje lęk (często wydumany) przed przyszłością, wiem jak boli niezrozumienie bliskich. Skąd to wiem? Bo mam podobnie. Trzym się. dasz radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki walczysz, jesteś zwycięzcą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaga, Maria, dzięki dziewczyny. Wszyscy wczoraj pomogliście mi przeżyć ten dzień. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, jesteśmy bohaterami dnia codziennego. Ostatnio w skutek stresu dopadły mnie bardzo silne, często irracjonalne lęki. I co robię? Idę i robię, to czego się najbardziej boję. Staram się. Nieraz jest to paraliżujące, ale po zrobieniu danej rzeczy wiem, że właśnie otworzyłam kolejne drzwiczki. Nie wolno się poddawać. Zauważyłam, że często lęk mnie paraliżował, a ja wypierałam to i winę zrzucałam na kogoś innego np. "nie zrobiłam tego, bo Ty blablabla". Była to nieprawda. Sama się ograniczałam i ograniczam. Nikt mnie nie hamuje, poza mną samą. Trzeba to sobie uświadomić, choć to boli i napawa strachem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Wiesz, lęk przez ostatnie miesiące, albo i lata był mi obcy. Teraz wiem, że raczej nieuświadomiony niż nieobecny. Stoję na dziwnym rozstaju dróg. Wszystko zależy ode mnie. Droga, którą pójdę i co na niej spotkam, będzie wynikiem moich decyzji i wyborów. Martwię się, że coś pójdzie nie tak. Martwię się, że gdy rzeczywiście tak się stanie zabraknie mi sił i pomysłów na to by ratować sytuację. Masz rację, że lęk potrafi paraliżować. Postaram się dać z siebie możliwie najwięcej. Im więcej możliwości, tym więcej szans na pozytywne rozwiązanie. Serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń