piątek, 9 września 2016

Kończenie procesu terapeutycznego.

Czasem pożegnania trwają całe lata. Tak jak właśnie to.

Pożegnaliśmy się telefonicznie. Odradził mi spotkanie.
Uważam, że pod pewnym względem postąpił źle, ale rozumiem, że nasze kompetencje w tym miejscu właśnie się rozjechały.

Właściwie chyba o to chodziło. O tę separację i indywidujację, o których się rozpisywałam któregoś roku po zakończeniu terapii. Co prawda to było ostre cięcie. I to był błąd mojego terapeuty moim zdaniem.

Dostałam komunikat:

0 - 1
Czarne - Białe
TAK - NIE

Tak to uciął,  na jednej sesji nie pozwalając mi odchodzić a już na kolejnej obwieszczając zakończenie terapii.

Czy aby na pewno to był dobry sposób na mnie? Na kogokolwiek?
W pewnym sensie tak, ale z nieco innym przebiegiem. Nie tak restrykcyjnym.

Proces separacji rozpoczął się we wrześniu 2011 roku. Teraz po naszej wtorkowej rozmowie, mogę stwierdzić, że mamy też odzielny umysł.
To w sumie interesujące odkrycie. Jest w tym dużo dobrego. Choć oczywiście jest mi przykro, że nie otrzymałam szansy opowiedzenia mu o tym, co się ze mną działo przez te wszystkie lata i jaką drogę przebyłam. To właśnie uważam za niekompetencję. Zważając na to, że wycofałam przed czasem, który mi dał, ponieważ takie kończenie terapii było dla mnie w tamtym momencie nie do udźwignięcia.

Chciałam zostać usłyszana przez człowieka, który przez długie lata w złych i dobrych chwilach trwał przy mnie. Tak, że z bezkształtnego, przeżartego przez robaki pnia drzewa, mogłam odrodzić się sobą, dojrzeć sobą. Mała, zielona gałązka, która stała się osobnym pniem, mimo, że wciąż podpiera tamto chore drzewo. Ono z roku na rok coraz bardziej usycha, gdzie niegdzie już pruchnieje. Muszę być na tyle zdrowa i silna, by dawać odpór szkodnikom, które chcą przetrwać za wszelką cenę.

Chciałam mu powiedzieć przez jaki mrok szłam od zakończenia terapii i jak odnalazłam, nie światło - bo to niemożliwe, ale drogę w tym mroku. Tak, że dzisiaj potrafię chodzić po omacku. Chciałam mu powiedzieć, że zabiłam się 4 grudnia 2012 roku. Zabiłam naprawdę.
Chciałam mu powiedzieć, że to było bardzo złe. Tamta jego decyzja, a raczej sposób w jaki ją podjął.

Chciałam mu powiedzieć jak byłam i jestem silna. Jak byłam dzielna w tej walce i kim się stałam, kim jestem dzisiaj i czego pragnę.

Chciałam mu podziękować także za wszystko co dobre.

To mu chciałam powiedzieć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz