wtorek, 20 września 2016

Mój dzień

Dziwne, ale chyba właśnie zapanowałam nad atakiem bulimii. Dziwne uczucie. Dziwne, że mi się udało. Być może ten seronil jednak troche osłabia atak i dlatego dałam radę. Możliwe.
Tę bitwę, bo raczej nie była ta walka, mogę opisać następująco. Była jak rozmowa matki z dzieckiem, albo raczej dorosłego z dzieckiem. Bo wewnętrznie nie krzyczałam na siebie, ani nie użalałam się nad sobą. Wciąż powtarzałam: "nie mogę, nie mogę, nie mogę"

Teraz mam tylko taki niedosyt zagospodarowania czasu. Kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić, choć mam co robić. Czuję się jednak trochę zagubiona. Boję się, że emocje zaczną się przedostawać i staną się bardzo odczuwalne, silne. Może jak tak się będzie działo, będę sięgać po ketrel albo benzo.

Czeka mnie trudny weekend. Głównie sobota. Boję się, że do tego czasu zamęczę się psychicznie.

Za to jestem zadowolona z mojego dzisiejszego dnia pracy. Pracowałam, mimo, że nie było dziś L.
Nawet wyszłam poza ramy i mogłam zająć się innymi rzeczami. To sprawiło mi satysfakcję.

A teraz muszę jakoś się poukładać. O ósmej mam spotkanie z dziewczyną, której zaproponowałam wsparcie. Mam zamiar z nią porozmawiać i ocenić na ile potrzebuje wsparcia, a na ile to histeria, którą A. zalewa wszystkich dokoła. Mam nadzieję, że po tym spotkaniu nie dostanę napadu.
Nie zamierzam się bawić w terapeutę. Po prostu wysłucham jej i wyrażę swoje spostrzeżenia. Być może będą pomocne. Następnie postawię odczuwalne granice, bo zdecydowanie zachodzi tu taka konieczność.



Środa 01;08
Jednak nie dałam rady.  Ale to nic. Wstaję i idę dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz