niedziela, 25 września 2016

Za oknem w niedzielne popołudnie

Z godziny na godzinę czuję się gorzej. I moje życie jawi się gorzej.
Czuję wściekłość. Na pewnych ludzi. Na siebie, że w ciepłe, piękne dni przesiedziałam w domu objadając się słodyczami. Czuję się samotna. Ale tak dziecięco.

Jestem taka trochę znikąd. Nie ma już nawet kogoś takiego jak "mój terapeuta".
Szkoda, że nie chciał tego zrobić dla mnie, spróbować wysłuchać tego, co przeżyłam po zakończeniu terapii. Moim zdaniem ponosi odpowiedzialność za mnie tamtą wtedy. W znacznym stopniu. Teraz rozumiem, że on mnie wyrzucił z terapii. Być może wszystkie ciepłe słowa były tylko i wyłącznie techniką, nie uczuciem.
Nawet po latach nie chciał się spotkać, nie dał mi szansy na konfrontację. Tylko po to, żebym mogła mu powiedzieć co przeżyłam. Byłam przekonana, że znajdzie w sobie miejsce by mnie wysłuchać, tak bym mogła zakończyć tamten etap dorośle, zdrowo.

Mój terapeuta, tak jak moja rodzina, to kolejny byt, który tak naprawdę nidgy nie istniał.

Moi duchowi bracia i siostry okazali się sektą.
Religia największym kłamstwem i manipulacją.

Jestem zmęczona.
W domu mam ogromny nieporządek. Chcę do szpitala.
Jestem bardzo zmęczona.

1 komentarz:

  1. Zafiksowałaś się na tym terapeucie. A po prostu to nie był odpowiedni terapeuta dla Ciebie, popełnił ogromny błąd. To się niestety zdarza choć nie powinno... Powinnaś poszukać kogoś innego. To nie jest jedyny terapeuta na świecie.

    OdpowiedzUsuń