czwartek, 1 września 2016

Przegrywam

Nauczyłam się jakoś niedawno, że cokolwiek by się ze mną działo, nie mogę się samolubnie zapadać. Choć w tym zapadaniu się bywa też dużo lęku. Boję się w takich momentach otworzyć pocztę, włączyć fejsbuka, boję się dzwoniącego telefonu, dźwięku domofonu, a pukanie do drzwi wprowadza mnie w stan przedzawałowy.

Tak więc, z jakiegoś kompletnie obcego mi dotąd motywu, obiecałam sobie jakiś czas temu, że tak robić nie będę. To jest zapadać się w sposób ostentacyjny. Co prawda maskowany przez psychikę na różne sposoby mniej świadomie lub bardziej.

Czasem muszę bardzo mocno walczyć ze sobą żeby wyjść do pracy na ten przykład. Najchętniej napisałabym sms taki ucieczkowy, że źle się czuję i sorry nie przyjdę, ale obiecałam sobie, że choćbym nie wiem jak była przekonana, że jest ze mną źle, to zadzwonię i zgłoszę słownie, że muszę wziąć wolne.
Dzięki temu już dziesiątki razy odkąd pracuję tu, gdzie pracuję, do pracy wstałam i poszłam, bo to nie takie proste zadzwonić i powiedzieć wprost, że coś jest nie tak.
Moje postanowienie nie jest takie asekuracyjne, żeby się zmuszać, ciągnąć na siłę, mimo wszystko. Ale jest to wewnętrzne przekonanie (które jakoś niedawno się pojawiło i dopiero sobie to właśnie uświadomiłam), że nie wolno mi stawiać ludzi w sytuacji, gdy zostają bez informacji. Dzięki temu pewne rzeczy już przychodzą mi łatwiej mimo lęku. Dzięki temu nie sprzedaję swojego lęku innym.

Wczoraj wieczorem dopadło mnie jakieś dziwne przeziębienie (co nie zdaża mi się często w życiu) i dzisiaj w pracy złapały mnie porządne dreszcze, zmęczenie i wszystko na raz. Przez godzinę walczyłam ze sobą, by powiedzieć L., że strasznie źle się czuję i chyba muszę iść do domu. Po prostu bałam się przyznać, że źle się czuję, a chcę być jak najmniej problemowa w pracy. No i gdy udało mi się już to jakoś powiedzieć, to po wyjściu z pracy wydałam może 200 zł na żarcie do wieczora, w kółko latając do sklepu, jedząc i rzygając. I nie wiem czemu żarałam i rzygałam. Interpretacji mam kilka. W każdym razie jestem teraz kompletnie osłabiona. A tak bardzo silnych ataków nie miałam już, oj może i całe miesiące. Może i ponad rok. Nie pamiętam już czegoś takiego.

Pieprzyć kasę. Po prostu smutne.

I teraz tak sobie myślę, jakby było dobrze nic nie musieć, nie tłumaczyć się, zapaść się pod ziemię. Taka ogólnie zmęczona jestem i nie wiem czym. Jak mam górkę to daję radę siebie ogarniać, ale dół jest dla mnie koszmarnie niezonośny.

Miałam dzisiaj iść do kosmetyczki i też czułam ten dziwny lęk, że nie zadzwonię, tylko napiszę sms, że nie przyjdę. No ale udało się, zadzwoniłam. I po takim telefonie jestem zadawolona z siebie, bo wiem, że dałam radę, mimo, że tak wiele mnie to kosztuje.

Tylko G., gdy dzwonił dwa razy, tych telefonów nie odebrałam.  Nie miałam siły, ale też nie wiedziałam co mam mu powiedzieć a potem napisać. Wychodząc z pracy wspomniałam mu smsowo, że się rozchorowałam, więc miałam nadzieję, że myśli, że śpię albo coś. I gdy napisał sms, był właśnie taki jak myślalałam. Tu akurat poszło po schemacie. Ja swoim, on swoim. Tak uważam. Przeprosiłam, za to, że nie odbieram i napisałam, że źle się czuję. Napisał, żebym dawała znać, gdybym czegoś potrzebowała. Nie odpisałam.... Tu jeszcze sobie nie radzę. Coraz częściej mam ochotę o nim zapomnieć.

Generalnie mam jednak to przekonanie, że milczenie i takie stawianie sprawy jest bardzo egoistyczne, a ja nie chcę już mieszać ludzi w swoje paranoje i lęki. Przynajmniej na tyle, ile jestem świadoma obecnie.
Nadal mam olbrzymią ochotę zapaść się pod ziemię. Zmieniło się jedynie to, że nie komunikuję tego tak bardzo wokół. Nie chcę ciągnąć ludzi ze sobą w dół. Nie chcę sprzedawać im swojego lęku.

O czym ja piszę?

Chyba o tym, że genetycznie jestem do odstrzału i już o tym wiem. A ile jeszcze razy o tym zapomnę idąc znów w górę?

Miałam możliwość w ostatnim czasie troszkę pożyć bez lęku o to, co ze mną będzie tak pod względem finansowym. Fajnie jest się nie bać. Fajnie jest mieć na to i owo. Doświadczyłam tego i szczerze... nadal uważam, że życie mnie przerasta.

Fakt, że dzisiaj czuję się wyjątkowo słabo, ale jestem przekonana, że to "przeziębienie" wyszło z mojej głowy. I tam jest właśnie ten komunikat....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz