piątek, 9 września 2016

Po kolei

Wakacje dobiegły końca. Z obecnej perspektwy muszę przyznać, że w tym okresie byłam w bardziej niż hipomanii. Poznałam sporo osób, utworzyłam grupę w Warszawie intergrującą ludzi, którzy mają ochotę gdzieś wyjść i zrobić coś wspólnie.
Czasem imprezowałam całe wieczory i noce do późnego rana. Wypiłam w tym wakacyjnym czasie sporo alkoholu, przy tym nadal ciągnęłam dwie prace, w tym jedną związaną z wyjazdami z Polski i dużym stresem.

Zaczynam dostrzegać, że każda górka kończy się spadkiem formy. Oczywiście wcześniej byłam w stanie przyjąć tę wiedzę na poziomie rozumu, ale teraz czuję to głębiej, bardziej świadomie.
Teraz powinnam odpowiedzieć sobie na pytanie: Co lepsze? Miły haj, który wcześniej czy później przerodzi się w silne pobudzenie, następnie irytację i lęki, aż do wyczerpania i obniżenia nastroju, czy raczej bardziej świadome zarządzania sobą?

Dzisiaj już jestem zbyt zmęczona by to układać, ale myślę, że to dobry czas, by sięgnąć do sprawdzonych metod. Obserwacja snu i podejmowanych, bądź nie, czynności.
Dzięki temu zapewne będzie mi łatwiej zapobiegać rozchwianiom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz