środa, 25 stycznia 2017

Duży spadek.

Głupi tydzień. Co prawda to dopiero środa, ale stresuję się wyjazdem do Liv. Jestem przemęczona.
W pracy mam dość sporo rzeczy do zrobienia. Łapię się na tym, że nie wiem jak wykonać proste, wydawałoby się zadania. Nie wiem czy to jakiś rodzaj obniżki związanej z porą roku, ale wydaje mi się, że nie.

Moja kotka Nokia nie je, podobna historia jak z Cześkiem, więc ostatnio wizyty u weta i kolejna próba podania nowej karmy, którą może by zjadła. Ale nie je. Jeśli już to po kilka ziarenek.
Nie wiem już co robić.
Wracam do domu stosunkowo późno i staram się Nokię i Zyzola (młodego) głaskać i tulić. Ale stały się jakieś osowiałe. Również Zyzol. Jakoś dziwnie się zdystansował i teraz troszkę tak samotniczo żyje, bo Nokia go cały czas od siebie odgania, a mnie nie ma większość dnia.
Chyba ładuję dodatkowo w nie emocje. Czuję, że je zaniedbuję. Co najokropniejsze, zdarzało mi się myśleć w ostatnich dniach, że byłoby lepiej, gdybym nie miała żadnych kotów, bo tak bardzo przeżywam tę ich samotność.

Poza tym brakuje mi czasu na nicnierobienie. Wracam do domu późno i właściwie kładę się spać. Staram się wcześniej, bo obawiam się, że zniżka może wynikać z niedosypiania. Z lekami też coś kombinuję, raz wezmę wcześnie, raz późno, a raz wcale. Nie robię tego celowo. Zapominam. Także to rozchwianie także przez leki.

Dzisiaj wyjątkowo jestem z siebie niezadowolona. Cóż, może to po prostu emocje. Jutro, pojutrze, albo gdy już wrócę z Liverpoolu, trochę się uspokoję. Najchętniej rzuciłabym tę pracę, tę w Liv, ale bez tego byłabym finansowo w czarnej dupie. Nie zapłaciłam za mieszkanie za grudzień i styczeń, ale pozostałe rachunki są zapłacone.
O podwyżce nic nie wiem. Muszę spytać L. wprost, skoro nic nie mówi. A miała mi dać znać do końca zeszłego tygodnia. Także pewnie nici z dodatkowej kasy. Jeśli tak będzie, muszę przejść na pół etatu i inwestować czas i energię w Liv. Chyba, że tu w pracy w Wawie, potrzebują pracownika na więcej godzin i nie będą chcieli przystać na takie rozwiązanie. Wtedy nie wiem. Musiałabym postawić na Liv. a przy większej częstotliwości, to dla mnie za ciężka praca. Za ciężka. Dla zdrowego człowieka za ciężka.
Ciężki, dla mnie najcięższy obszar życia.

Oby to tylko były rozjechane emocje i kwestia odpowiedniego zaopiekowania się sobą. Może do końca tygodnia się uspokoję i wtedy wszystko będzie ok. Jakoś udźwignę ten Liverpool.

A taki miałam fajny, spokojny weekend z G. Dawno się już tak nie czułam. Zrobiliśmy porządny krok na przód. Za to dzisiaj myślę, że może nie powinnam się z nikim wiązać, skoro miałabym skazywać go na takie swoje stany. To chyba wcale nie takie miłe, patrzeć na swoją kobietę, gdy jest w takim stanie.

Może gdyby pracował w innych godzinach i mogłabym do niego skoczyć po pracy. A tak jestem sama ze sobą. Nie mam ochoty w tym stanie do nikogo się odzywać. Z M. piszę półsłówkami, bo muzyka, którą mi podsyła bardzo mnie koi. Jutro będzie w biurze. Także od razu wprowadzi inny klimat. L. ostatnio jest również bardzo zapracowana, więc nie rozmawiamy ze sobą, poza drobnymi pytaniami i odpowiedziami, dotyczącymi tego, co akurat właśnie robimy.

Czuję się samotna. Może powinnam z kimś się spotkać. Nie siedzieć tak sama.

Odpuszczę sobie dzisiaj siłownię. Wracam do kotów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz