piątek, 27 stycznia 2017

Leczenie Nokii

Dzisiaj zrobiono Nokii kolejne badania. Kiedy odessano płyn, okazało się, że jedno z płuc jest zapadnięte, co zresztą wykazało echo serca. Zanieśliśmy ją z G. do kliniki na dziesiątą rano. Pani doktor wykonała Nokii USG i echo. Następnie zostawiliśmy Nokię w klinice. Była tam cały dzień. Odebrałam ją po dziesiątej wieczorem.

Kiedy przyszłam Nokia w najlepsze ocierała się i tuliła się do każdego kto do niej podchodził, co wywoływało rozbawienie personelu. Szkoda, że nie mieli okazji poznać Cześka.

Moje koty zawsze budziły uśmiech na twarzy, nawet najbardziej zagorzałych przeciwników kotów, którzy odwiedzali mój dom. To bardzo przyjacielskie rozgadane koty. To znaczy teraz została już tylko Nokia. Często wyobrażam sobie, jak teraz lizałyby się wzajemnie i wspierały, gdyby Czesio przeżył i też był naszym maleńkim pacjentem. Zawsze żyły ze sobą w zgodzie. Poza rzadkimi humorami Nokii, która potrafiła warczeć na Czesia.

Kiedy odessano Nokii płyn z klatki piersiowej, obraz zapadniętego płuca stał się jeszcze wyraźniejszy. Była obserwowana przez cały czas jej pobytu, podano jej kroplówkę, kolejną dawkę leków i zrobiono testy na występowanie innych chorób typowych dla kotów.
Jutro Nokia też spędzi cały dzień w klinice. Zdążę ją odstawić sama i spakować się jeszcze przed wylotem. Potem wszystkim zajmie się G.

Póki co lekarze nie mają pojęcia, co jest przyczyną stanu Nokii. Nieznane są też rokowania.
Dzisiaj koszt leczenia Nokii przekroczył 1500 zł. Przygotowuję się na drugie tyle, jeśli chodzi o całość badań. Jeśli okaże się, że Nokia jest trwale chora, poza przeprowadzonymi i kontrolnymi badaniami, zostaną już tylko zabiegi i leki.
Teraz najważniejsze żebym zarobiła pieniądze na leczenie i pokryła dług na karcie kredytowej.

Byłam też dzisiaj na kilka godzin w pracy. Zapomniałam przesłać sobie potrzebne do pracy zdalnej materiały. Zrobiłam kilka rzeczy już na miejscu.

Zdążyłam też dzisiaj załatwić wszystkie sprawy związane z jutrzejszym wylotem do Liv. Tym razem wracam szybko. Zaopiekowałam się także Zyzolem. Znów był małym kotkiem. Zasnął na moich rękach jak mały bobas. Należy mu się sporo uwagi. To jeszcze maluch.

Dzięki temu, że Nokia była przez cały dzień pod opieką lekarzy, miałam czas, żeby się wyciszyć. Uspokoił mnie też wypad do biura. Poczucie, że zawalam robotę za bardzo dawało mi w kość.


3 komentarze:

  1. Rozumiem, że testy wyszły ujemnie.
    Zupełnie nie wiedzą, co może być przyczyną?...
    Matko, trzymam mocno kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy. Nokia jeszcze żyje, ale to ponoć kwestia czasu. Nie je i chyba ma ten FIP nieuleczalny. Być może będę musiała podjąć trudną decyzję o eutanazji.

    OdpowiedzUsuń