piątek, 25 sierpnia 2017

Dobra. Zatem do roboty!

Leki załatwiłam od razu. Jak to dobrze mieć lekarza blisko. Zawiozłam też skierowanie na terapię.
Pierwsze spotkanie odbędzie się już 4 września. Po pracy skoczyliśmy z Zyźkiem po zakupy do zoologicznego. Wyjęłam go z torby bo mierzył szelki. Zrobiłyśmy mu z panią ekspedientką kilka fotek jak siedział przy kasie :) Żartowałam, że zakupy to takie ćwiczenia w ramach socjalizacji Zyzia, a może i nawet mojej :).

Stres przed wylotem osiągnął taki poziom, że wpadłam w nakręcenie. Teraz już niewiele mnie przeraża. Może to jakiś rodzaj zdrowej adrenaliny. Czuję się bardziej zwarta i silna. Przestałam się denerwować, ale za to zaczęłam ekscytować...

2 komentarze:

  1. Zyziek się nie bał?

    Zapomniałam, kiedy wylatujesz. Może już Cię tu nie ma? W każdym razie trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem już :-) Zyziek się bał ale bez histerii. Raczej był w szoku.

    OdpowiedzUsuń