środa, 16 sierpnia 2017

Randka?

Wczoraj chyba byłam na randce. Z czego zdałam sobie sprawę na sam koniec. Chyba mnie to przeraziło. To, że to raczej nie było koleżeńskie spotkanie. Używam słów "chyba" i "raczej", bo nie do końca znam się na randkach, zwłaszcza takich, gdy wszystko dzieje się po raz pierwszy.

Po wszystkim poleciałam do G. Miałam potrzebę być blisko niego, kochać się, poczuć się bezpiecznie z kimś kogo już dobrze znam.

Dzisiaj, po pracy biegałam od sklepu do sklepu i kupowałam jedzenie, którym się objadałam, po czym prowokowałam wymioty. Wydałam sporo kasy, trochę się zmasakrowałam.
Od czasu gdy Nokia i Czesiek nie żyją nie miałam ataku bulimii.
Aż tu takie emocje. Emocje, których nie czuję, a jedynie chęć jedzenia, zajęcia głowy żarciem, co raczej jest dowodem na obecność jakichś silnych emocji.

Z jakiegoś powodu się denerwuję i czuję nieswojo. Nie chcę się pakować w jakieś kolejne gówno.
A czuję, że mogłabym w to wejść, tylko nie wiem po co. Z jednej strony ta relacja budzi moje zainteresowanie, z drugiej jestem wyczulona i martwią mnie pewne informacje, które do mnie docierają.
Może próbuję siebie jakoś zniechęcić, a może coś jest na rzeczy. W każdym razie, coś się we mnie zadziało. Coś mnie przeraziło.



4 komentarze:

  1. Chyba bliskość Cię przeraziła. I to, w co może się ewentualnie przerodzić. Czy to jest tak, że chcesz poznać kogoś fajnego, wartościowego i jednocześnie panicznie się boisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się chyba, że znów jestem komuś po prostu potrzebna. A ja chcę móc poczuć się czasem bezsilna, mieć do tego prawo. Ciekawe jest to, że on jest fizjoterapeutą i opiekunem osób niepełnosprawnych, a mimo to dostrzegam w nim słabość, albo boję się, że ją dostrzegę. On wie, że ja choruję. Kiedyś o tym powiedziałam, ale mimo, że potrafi mówić o swoich pacjentach, ilekroć wspominałam coś o sobie, nigdy na to nie zareagował, nie odniósł się. Przez to myślę, bo znamy się od takiej strony tej mojej rozrywkowo integracyjnej. Boję się, że on po prostu widzi dziewczynę, która robi fajne rzeczy, skrzykuje ludzi, ogarnia całe grupy, tematy. Martwię się, że jestem mu potrzebna do tego, by go ożywić. On jest w środku, moim zdaniem, bardzo smutny. Stąd ta potrzeba opiekowaniem się zawodowo, ale prywatnie sam potrzebuje zaopiekowania. Tak to jakoś widzę.

      Usuń
  2. Ale to, że jest się komuś potrzebnym, nie wyklucza tego, że czasem jest się bezsilnym, słabym. W zasadzie w życiu tak jest na przemian, u jednych rzadziej, u innych częściej. Nie istnieją stuprocentowi mocarze i przeciwni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mniej nie mam już więcej ochoty nikogo zabawiać. G. był apogeum tego co jestem w stanie sobie zgotować, by w efekcie dostać kopa w dupę. Owszem był ktoś, kto bardzo mnie wspierał, gdy byłam w Tworkach, ale tego mężczyznę odrzuciłam, dla chłodnego, zaburzonego P.
      Nie chcę już tego sobie robić.

      Usuń