środa, 2 sierpnia 2017

Bez celu

Dziś dzień przeplatany bólem i brakiem bólu. Nie jestem bierna i wciąż podejmuje różne działania, ale wciąż nie wiem dokąd iść, nie widzę celu.
Próbuję się czegoś uchwycić, choć jedyną kotwicą, która potrafiła mnie trzymać przy życiu i z satysfakcją były one. Płaczę, a raczej wyję jak potępieniec. Z tęsknoty, z bólu, z tego, że nikt mnie już nie utuli, tak jak one.










2 komentarze:

  1. Tak, to nie płacz, to zwierzęce wycie...
    Opowiadaj Zyźkowi o Nich, porozmawiaj z Nimi, powiedz, jak Ci ciężko...
    I bierz leki.
    Przejdź przez to, zrób to dla Nich, one tego by chciały.
    Tak bardzo Cię rozumiem. Tak bardzo współczuję.
    I boję się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Płacz bradzo pomaga, bo ja jestem z tych, co nie potrafią płakać. To w jaki sposób płaczę jest też dla mnie informacją, że bardzo cierpię. Zazwyczaj nie umiem ocenić co dokładnie czuję. Zwłaszcza gdy jedzenie zaczyna grać pierwsze skrzypce i emocje zajadam.

      Jesteś kochana i bardzo dziękuję Ci za troskę. Zyzio często słyszy o Nokii i Czesiu. Czasem nie ma takiego dnia w tygodniu, żebym o nich nie wspominała w odniesieniu do niego.

      Usuń