środa, 27 marca 2013

Właściwie nie wiem o czym

Ble, już dość mam szpitala. Chcę do domu. Co prawda dni mijają w miarę szybko, ale chcę już coś robić. Tęsknię za moją współlokatorką, za kotami i za Ursynowem.

Odkąd na oddziale nie ma Piotra, nieszczególnie wchodzę w kontakt z kimkolwiek. Jeżeli nie jestem na zajęciach, które tu nam fundują, to siedzę przed kompem, czytam, sporadycznie oglądam telewizję.

Od trzech tygodni jestem przewodniczącą społeczności. Wiążą się z tym jakieś tam rzeczy. Prowadzenie zebrań i co się zdarza ostatnio dość często, rozwiązywanie konfliktów między pacjentami. Nie wiem dlaczego, ale niektórzy uznali, że należy kierować się z tym do mnie.

Nie bardzo chce mi się w to mieszać. Szczerze mówiąc to nie potrafię. Zwłaszcza, że mam tę egoistyczną tendencję do skupiania się na sobie. A tu wysłuchuję, że ktoś coś komuś zeżarł z lodówki. Ktoś, kto ma dyżur w palarni nie sprząta. A to jedne dziewczyny innym dziewczynom obrabiają tyłki. Komuś giną papierosy, a jeden z pacjentów napastuje innych by grali z nim w scrabble.

No to staram się z udawaną powagą i zainteresowaniem przyjmować te wszystkie skargi i zażalenia a dziś na zebraniu społeczności, totalnie już tym wszystkim zmęczona, wygłosiłam mini wykład o wzajemnym poszanowaniu i wyrozumiałości.

To niestety uruchomiło lawinę dalszych lamentacji, do tego stopnia, że przez jakąś godzinę po zebraniu próbowałam godzić zwaśnione strony nader uciążliwych trzech dziewczyn, które żrą się ze sobą od dobrych kilku dni.

Stąd też mam dość tego szpitala. Wieje nudą i tu, i na zewnątrz. Nie mam się komu rzucić w ramiona, a i mi nikt się nie rzuca. Zwłaszcza, że ostatnio zakończyłam pewną znajomość, która trwała już jakiś czas. Było mi z tym w pewnym sensie wygodnie, ale kompletnie bez entuzjazmu. Opierało się to jednak o sprawy łóżkowe, które z mojej strony musiałby być zakrapiane alkoholem, bo bez tego jakoś mi nie szło. Tu w szpitalu dotarło do mnie, że to co robię, jest kompletnie bez sensu i wbrew mnie. Sprawę załatwiłam dość szybko, choć było mi z tym bardzo ciężko. W każdym razie on się wycofał, życząc mi przy okazji w życiu samych bezdusznych egoistów i skurwieli, którzy w głębokim poważaniu będą mieli to, co się ze mną dzieje. Pewnie miał rację w tym co powiedział.

Wszystko o czym dziś piszę jest zabarwione pewną dozą obojętności czy ironii, ale tak jest mi łatwiej, prościej.

Gdzieś tam pod skórą jest we mnie jednak całe morze uczuć, pragnień i niewymownej tęsknoty...

2 komentarze:

  1. ale czy ktoś ci każe pełnić tę funkcję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie. Choć jak po pierwszym tygodniu chciałam zrezygnować to psycholog powiedziała mi, żebym spróbowała jeszcze, że to w jakiś sposób mnie aktywizuje.

      Usuń