środa, 28 grudnia 2016

Substytut. Asekuracja. Obiekt przejściowy.

A jednak dzisiaj przez prawie cały dzień jadłam słodycze. Wydaje mi się, że to w związku z powrotem do pracy. Chyba zadzwonię jutro do szefowej i wezmę wolne do końca roku.
Bardziej się zmęczyłam tymi dniami, niż odpoczęłam. To znaczy na to wygląda.
Z R. jest całkiem fajnie. Intensywnie, a tego bardzo potrzebuję. Wczoraj pogadaliśmy sobie szczerze, bo akurat oglądałam The Walking Dead i ten dialog przykuł moją uwagę. Zacytowałam go R.

On: Jakkolwiek by tego nie nazwać, to wydawało mi się, że jest między nami coś dobrego, albo, że jesteśmy na dobrej drodze. Dlaczego to zakończyłaś? Albo w ogóle zaczęłaś.
Ona: Próbowałam przegonić myśli. Jesteś przystojny, wysoki i potrafisz być uroczy. Dlatego Cię wykorzystałam. Przepraszam."

To co się między nami teraz dzieje, rzeczywiście wygląda na próbę przegonienia myśli. Tym tekstem poinformowaliśmy się, o możliwych konsekwencjach tej znajomości. Właściwie to zawarliśmy pewien zabawny układ. Dużo w tym szaleństwa, ogrom spontaniczności, a przy tym tak wiele wspólnych cech i pragnień. W każdym razie tytuł dzisiejszego posta właśnie o tym.
Tęsknię czasem za G. ale już tak nie boli zawód, który mi sprawił. Myślę, że na zawsze pozostanie we mnie taka, a nie inna opinia na jego temat. Szkoda, bo szanowałam go. Czułam się przy nim bezpiecznie, między innymi dlatego, że wyczuwałam w nim pewność siebie i umiejętność stawiania granic. Szanowałam go za to, przez to nigdy mnie nie sprowokował do jakiegoś chamskiego, impulsywnego zachowania względem niego. Tak ja to przynajmniej widzę. Tym bardziej uderzył we mnie tamten żenujący czwartek. Jeszcze muszę poczekać. Wciąż to mielę i przeżywam. Głównie utratę złudzeń, o czym już pisałam wcześniej.

Niżej cytat z filmu Przed zachodem słońca:
Bardzo mi trudno zaakceptować zmiany. Zakochać się w kimś, a nawet związać z tą osobą a potem zerwać i zapomnieć. Nie można zmieniać ludzi jak jakichś płatków śniadaniowych. Chyba nigdy nie zapomnę nikogo z kim byłam. Bo każda z tych osób miała swoje osobiste zalety. Nie da się zastąpić jednej osoby kimś innym. Kiedy już się kogoś utraci.
Zawsze kiedy związek się kończy, jestem załamana. I nigdy do końca nie dochodzę do siebie. Dlatego bardzo uważam żeby się nie angażować. Bo to zbyt bardzo boli.
Nawet czysty seks nie wchodzi w grę. Bo boję się, że będzie mi potem brakowało choćby tych najbardziej przyziemnych szczegółów. Mam obsesję na punkcie najmniejszych szczegółów."




fot. z filmu Przed zachodem słońca.

2 komentarze:

  1. Im większa wrażliwość, tym ciężej żyć. Oklepane, stare, prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Ta wrażliwość to czasem błogosławieństwo, a czasem przekleństwo.

      Usuń