czwartek, 8 grudnia 2016

Życie toczy się dalej.

Dzisiaj zniosłam swój dyskomfort związany z brakiem G. o wiele lepiej. Choć niemal co chwilę spoglądałam na telefon w oczekiwaniu na sms od niego. Najgorzej było wczoraj.

Trudno mi ocenić czego oczekiwałam od tej relacji. Chyba normalności. Spędzania czasu nie tylko w domu przed telewizorem i seksie. Nie wiem które z nas wycofało się wcześniej. Zastanawiające jest to, że G. bardzo szybko podłapał moją chęć rozstania się. Cóż, mogę się jedynie domyślać dlaczego.

Ja wycofałam się także już jakiś czas temu. Być może dlatego, że poleciałam w dół i przestałam akceptować siebie jako kobietę, kwestionując swoją atrakcyjność. A G. też jakby nie było od dawna. Coraz bardziej uwierał mnie minimalizm tego związku.

Z dobrych rzeczy, chyba mój mózg poradził sobie z nawykiem obżarstwa, a także potrzebą zajadania się słodyczami. Teraz co prawda wszystkie emocje odczuwam o wiele mocniej. Nie zajadam ich tłumiąc te, których nie akceptuję. To duży balast, ale do udźwignięcia.
Konsekwencją, którą poniosłam starając się nie wymiotować po tym co zjadałam było dość spore przytycie. Duży dyskomfort sprawiało mi uczucie wypełnionego żołądka. Było we mnie sporo lęku gdy po jedzeniu nie leciałam do kibla. Jakaś histeria, panika. Trudno mi było to wytrzymać. Ale w końcu przestałam ten lęk odczuwać w tak dużym stopniu. Lęk przed przytyciem. Odzyskałam w jakimś sensie godność, bo najbardziej obleśne było wiszenie nad kiblem.
Trochę nie za bardzo wiem co zrobić z wolnym czasem. Myślę, że powinnam ten czas wykorzystać na jakieś konstruktywne, dające satysfakcję działania. W przeciwnym razie mogę szybko wrócić do swojego nałogu.

1 komentarz:

  1. Nie lecisz do wc, więc naruszasz schemat. A to boli na początku. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń