sobota, 24 grudnia 2016

Uff, dużo lepiej.

Spałam krótko, ponieważ z samego rana poleciałam do kotów Pawła. Część nocy spędził ze mną Marcin i Radek. Głównie muzycznie. Z R. nieco w odmiennym tonie. Chłopaki pichcili do późna i gadali ze mną przez messengera. Jesteśmy w kontakcie także przez cały dzisiejszy dzień. Wymienialiśmy się linkami do piosenek, tekstów, seriali, książek. I co zabawne, obaj co jakiś czas wrzucali mi fotki, dokumentując postępy swoich kuchennych poczynań. Naprawdę spowodowali, że się odprężyłam, więc może dlatego poprzedni wpis był troszkę inny i podsumowujący, niosący nadzieję.

Umówiłam się z Radkiem w styczniu na randkę. Zaczęło się od żartów. Tak od słowa do słowa uznaliśmy, że będzie zabawnie. Nie byłam na randce od lat.
Wpada do Warszawy dzień przed moim wylotem do Liv. Potem on wraca do Liv. dzień przed moim wylotem do Warszawy i wtedy widzimy się również. R. poznałam na urodzinach Pawła z Liv. R. jest dziennikarzem sportowym pisze i  tłumaczy biografie znanych sportowców.
Stwierdził w swoim wariackim stylu, że zakochał się we mnie na imprezie, i choć z pewnych dla mnie oczywistych względów tego nie pamiętam, R. twierdzi, że przegadaliśmy ze sobą większość wieczoru. Poświęcam mu w tym wpisie trochę miejsca, ale dlatego, że dawno nie miałam do czynienia z tak pozytywnym człowiekiem, błyskotliwym, ciekawym, radosnym, szalonym i przekazującym tak wiele pozytywnych fluidów. Chłonę je jak gąbka. Bezczelnie zagrabiam i opatruję rany. Jest ze mną trzecią dobę, Tak jak M.

Poza tym Marek, zadzwonił do mnie pytając mnie, czy jestem w domu, po czym przywiózł mój rower, przed wyjazdem do Stanów. Śliczniutki, zrobiony. Piękny. I kilka innych gadżetów do kompa mi dorzucił.
A przed M. wpadł Piotr. który przywiózł mi.. bigos i łososia w sosie śmietanowo coś tam. Kolejny gotujący :) Właśnie jechał na wigilię do mamy i brata na wieś, wiózł różne przysmaki i wiedząc, że siedzę sama w domu postanowił zajechać do mnie. Wytulił mnie, wyściskał. I tu się niemal poryczałam.(Ale po tym jak wyszedł). P. zawsze był bardzo opiekuńczy w stosunku do mnie. To ten, który opiekował się mną podczas pobytu w Tworkach.

A żeby nie było tylko o płci męskiej.

Napisała do mnie z życzeniami była partnerka mojego brata. Przesyłając ciepłe, serdeczne myśli od siebie i od jej synka, czyli mojego bratanka. Bardzo mnie to ucieszyło.
Otrzymałam też miłe słowa od kochanej Elvi.

Do tego wiele świątecznych smsów. Łącznie z dwoma byłymi klientami. A także od ludzi z grupy polskiej i liverpoolskiej.

Są gdzieś na tym świecie ludzie, którzy pamiętają o mnie. Oczywiście ich reakcje są reakcją na moją w ich życiu obecność. Zdaję sobie z tego sprawę. Czasem podtrzymywanie znajomości jest trudne, ale z tymi ludźmi, zwłaszcza z Marcinem czuję się fantastycznie, mimo, że często się o coś sprzeczamy. Czasem na śmierć i na życie :)

Muszę też pamiętać o tym, że na święta zapraszała mnie matka i siostrzenica.

W każdym razie akcent chciałam dziś położyć na ten męski pierwiastek. Fajnie, że mam tych swoich chłopaków. Dzięki nim jestem jakby bardziej w całości.
Nie ma sensu ograniczać się do jednego, zwłaszcza gdy nie rokuje i gdy ja nie rokuję :)

Dziękuję Wam wszystkim Kochani!
Wstaję z kolan i idę.

Ach, i dostałam niedawno życzenia od G.

Ps. Dzisiaj bez obżarstwa.


6 komentarzy:

  1. Łał, łał, łał, znowu jestem w centrum uwagi! Super! Znowu wianuszek mężczyzn wokół mnie - czuję pozytywy życia. R jest taki zajmujący (idealizacja - start!). Ale są oczywiście i inni (wianuszek menów koło mnie jest przecież konieczny). Ktoś się mną zajmuje, pomaga mi, załatwia za mnie sprawy, ten zrobi to, tamten tamto, jeszcze inny jest do tańca, a tamten do pogaduszek, a ten z kolei do łózka, a ten-o-ten to do czegoś tam jeszcze... Tylu z nich się "martwi" o mnie... A ja sobie biorę od każdego wedle (aktualnych) potrzeb. "(...) Nie ma sensu ograniczać się do jednego, zwłaszcza gdy nie rokuje...", "(...) wstaję z kolan i idę.".

    Czy Ty naprawdę pewnych rzeczy nie widzisz, czy też po prostu nie uczysz się niczego? Przepraszam Cię za tę "łopatologię", ale chyba inaczej już się nie da. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są moi dobrzy koledzy, znamy się od lat. Oni też spędzają święta samotnie, więc nie można się dziwić, że wszyscy potrzebowaliśmy towarzystwa i uwagi w tym czasie. Na co dzień nie mam z nimi kontaktu aż w takim natężeniu. Ale rozumiem, że to pewien przedświąteczny dyskofort sprawił, że potrzebowaliśmy tak intensywnego kontaktu, zwłaszcza przedwczoraj i wczoraj. Poza tym będąc G. naturalnie nie potrzebowałam zbyt częstych kontaktów z moimi kolegami. Ale rzeczywiście naprawdę mam ich aż tak wielu.
      Taki mam charakter, że się z nimi dogaduję.

      Oni nie tylko dali mi przyjemność męskiego towarzystwa. Przez te dwa dni, myślę, ze stworzyliśmy w jakimś sensie bliską przyjacielską, podobną do rodzinnej atmosfery. I bardzo się cieszę, że uruchomiły się w nas takie mechanizmy.
      Fajnie mieć takich kumpli.

      Co do tego, że ktoś coś robi za mnie. Nie ma takiej konieczności. Dbam o siebie.

      Usuń
  2. Czasem lepiej mieć paru dobrych przyjaciół, niż jednego kiepskiego chłopaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Cieszę się, że się tak "trzymaliśmy" przez te ostatnie dwa dni.

      Usuń
  3. Tam nie ma ani jednego "przyjaciela". To są absztyfikanci, orbiterzy, którzy krążą wokół planety i czekają na dobry moment do przeskoku z "przyjaźni" do relacji damsko-męskiej lub chociaż do "przyjacielskich (tym razem w m-ce sąsiedzkich) STOSUNKÓW". A Perf. jedzie na tym dla swoich korzyści i bierze z tego jak chce, ile chce i kiedy chce, jak Kubuś ze słoiczka miodu. Pasożyt musi mieć żywiciela (inaczej ma 'doła', depresję, bulimię albo "czuje pustkę"). A jak zostanie potraktowana tak, jak sama traktuje innych, wtedy pieje z żalu "ciężko mi, jednak się zaangażowałam, ale z kimś go pomyliłam"... (swoją drogą, ładne mi zaangażowanie - dwa dni po już obracam się wokół nowych "obiektów" - to nie było zaangażowanie, po prostu dostałaś kopa w dupę i to zabolało, bo odwrotnie przychodzi przecież ad hoc i jest "normalne").
    Perf. - póki sama tak się zachowujesz, będziesz się też spotykać z takim samym traktowaniem siebie. Wszelkie żale najpierw do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Staram się rozumieć Twoje emocje. Rozumiem, że to Cię porusza z jakiegoś powodu, no bo przecież nie mojego, my akurat się nie znamy. Rozumiem, że masz powód do takich interpretacji.

      Nie zastanawiaj się zbytnio nad tym. Ludzie po prostu potrzebują siebie czasem bardziej i bliżej niż zwykle.

      Usuń