piątek, 10 sierpnia 2012

Ciężki czwartek

Wczoraj z P. mieliśmy cichy dzień. Wszystko przeze mnie, bo przedwczoraj wypiłam jak zwykle i jakieś głupie myśli przyszły mi do głowy w kierunku P. no to ja długo nie myśląc, trach i sms do niego. A sms taki godzący w jego męskość.

Zadziwił mnie strasznie, bo na ten sms on swój sms, ucinający i mocno stawiający granicę. Złość mnie wzięła przeokropna i ja mu na to: "no to pa"

No i stąd też między innymi ten poranek taki był wczoraj. Dzień cały był do niczego. Męczyłam się psychicznie strasznie. I jeszcze to, że on w pracy normalnie na przeciw mnie siedzi. Patrzyłam na niego, patrzyłam, żeby złapać jego wzrok i choć przeprosić wzrokiem ale ten nic. Raz tylko spojrzeliśmy na siebie P. pokręcił wtedy głową i dalej zajął się pracą.

Pomyślałam sobie, że dotarło do niego, jaki ciężki kaliber jestem i odpuścił. I już byłam przekonana, że koniec, że już nie ma nic. Na koniec po pracy spytałam go jeszcze z nadzieją, czy wraca autobusem, a ten, że nie, że z chłopakami autem.

No to poszłam. Poszłam a po pracy byłam umówiona z kolegą do kina. Z tym co to z nim czas jakiś temu byłam na piwie. Po kinie mieliśmy iść gdzieś jeszcze ale mi w głowie nie było chodzenie po knajpach jak ja cała jednym bólem byłam i umierałam z tego cierpienia, z tego bólu.

I tak siedzę  i czekam na M. Wyjęłam telefon i piszę do P. sms z pytaniem, czy spotkałby się ze mną wieczorem na chwilę, że chyba trzeba porozmawiać, bo to wszystko nie daje mi spokoju.

Oczywiście byłam już gotowa umierać w związku z tym, że nie odpisze albo, że napisze coś co mocno zaboli ale on ku mojemu zdziwieniu odpowiedział żebym przyszła do niego.
Trochę jakbym poczuła ulgę ale myślę sobie, nie to jeszcze nie koniec, na pewno on mi powie do słuchu jak się spotkamy. No i dalej się bałam.

Obejrzeliśmy z M film. Film swoją drogą niesamowity, pełen sprzeczności i abstrakcji. Odetchnęłam, zdystansowałam się, nawet śmiałam się w kinie. Film się skończył i M. pyta co robimy a ja na to, że jestem z kimś jeszcze umówiona, że muszę do domu.

No i poszłam ja po kinie do P. I kiedy szłam to spotkałam go pod jego blokiem, bo wracał z siłowni.
I podeszłam do niego a on... przytulił mnie. Myślałam, że się rozbeczę ale tylko wycedziłam, przepraszam a on, jakiś tekst potwierdzający, że chyba przyjmuje przeprosiny, i jeszcze powiedział, że to co napisałam do niego poprzedniego wieczora zabolało.

No i poszliśmy do niego ale ja wciąż się bałam. A może nie tyle już bałam co było mi strasznie wstyd i głupio. No a w domu wywiązała się szczera rozmowa. Bardzo szczera, która mnie osobiście dużo kosztowała. P. zaskoczył mnie swoją postawą. Dojrzałą, zrównoważoną. I z każdą chwilą jak tak rozmawialiśmy to ja czułam, że to najwspanialszy człowiek na świecie, że jest cholernie mądrym facetem, szalenie empatycznym. I było mi wstyd za to moje gówniarskie zachowanie z poprzedniego dnia. W ogóle ze wszystkich poprzednich dni. I ulga na mnie spłynęła niesamowita w końcu i spokój. P. znów był blisko, dotykał mnie, tulił a ja powtarzałam sobie w głowie, "dostałaś szansę, nie zmarnuj tego".


31 komentarzy:

  1. trzeba wymyślić telefon, z którego sms wychodzi po 15 minutach po kolejnym potwierdzeniu; no może jeszcze pytanie się pojawia - strzelasz uważaj; póki nie masz takiej pukawki, kartka na czoło :-)
    i na lodówkę; ja przecież wiem co robię;
    skąd się wziął P.? nie psuj go tak szybko jest wyjątkowy ale zniszczalny; może być łatwo pukalny; :-) normalnego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest taka grupa na facebooku: "pijesz, nie pisz" :))

      Usuń
  2. Perfekcyjna, a mogę napisać, że jestem z Ciebie dumna?
    I tak napiszę.
    Jestem z Ciebie dumna!
    Mądra babka jesteś. Myślisz.

    Czwartki mają chyba do siebie to, że lubią być denne.
    Mój był przesycony fatalizmem do wyrzygu.

    baabcia ma rację - przed wysłaniem jeszcze z 10 pytań pomocniczych: "na pewno?", "ale - na pewno?", "po co ci to?" - tyle, że ja, jeśli nie idę za impulsem, to raczej nie działam...

    Des

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, ale dumna jesteś dlaczego? Bo co?

      Usuń
    2. Bo, choć działasz i wybiegasz bardzo borderowo, szybko trzeźwiejesz.
      Dochodzi do Ciebie, cóżeś nie tak zrobiła i ..działasz dalej, ale - tym razem naprawiasz.
      Nie siedzisz z załamanymi rękoma, choć wiem, że prawdopodobnie tylko na to masz siłę i ochotę, tak, plus standardowe "chcę umrzeć", a - odbudowywujesz.
      Skracasz dystans, między burzeniem, a naprawianiem.
      Dlatego Cię chwalę.
      Dlategom dumna! :)

      Des

      Usuń
    3. Bardzo fajnie to opisałaś Des :). Może właśnie o to chodzi ?? Nie o to, by być nieomylnym, ale o to, by potrafić chować dumę do kieszeni i naprawiać, co się mimowolnie, nawykowo i wbrew sobie zburzyło ??? Pocieszyła mnie Twoja wypowiedź.

      Usuń
    4. Mój terapeuta zawsze powtarzał, że pewne rzeczy można naprawiać. Może to stąd taki pomysł, żeby spróbować wyjść z inicjatywą. Po wczorajszym, morderczym dniu, teraz zastanowię się kilka razy zanim napiszę coś głupiego. Poza tym muszę coś do cholery zrobić z tym piciem. Póki co rzucam palenie i dzisiaj jestem na nikotynowym głodzie. Koszmar.

      Usuń
    5. bpd-ka - impulsywność to nasz chleb powszedni, nie zerwiemy z nią w trybie natychmiastowym, trzeba nam więc starać się, po prostu kontrolować, a jeśli kontrola w danej chwili nawala, trza nauczyć się mierzyć z konsekwencjami ;)

      Perfekcyjna,
      ile dziennie pijesz? I - czy codziennie?

      Des

      Usuń
    6. Ostatnio piję co dwa dni. Piję jakoś po 2-3 piwa. Ale potrafię też wypić całe wino.

      Usuń
    7. Sorry, że wściubiam nos w Twoje postanowienia ale zastanawia mnie po co rzucasz palenie w sytuacji jednak zewnętrznego kryzysu, który sam w sobie niesie zagrożenie destabilizacji? Czy nie dolewasz oliwy do ognia? Praca, mieszkanie - wystarczy. Na pewno zapłacisz za nikotynowy głód nowym rozchwianiem w jakimś obszarze więc może lepiej niech to poczeka na lepsze czasy? Takie czasy przecież przyjdą... Wszystko powoli, małymi kroczkami...

      Usuń
    8. Sic!, rzeczywiście, powinnaś z alko poluzować...
      Nie wiem, jak Ty pijesz, w znaczeniu: dość miarowo, czy nagle, szybki ciąg kilkudniowy i równie nagłe rzucenie procentów?, ja zawsze pakuję się w drugą opcję.
      Jakiś czas temu nabawiłam się niezłego rozstroju po ostrej fazie, nie powielaj, spróbuj zestopować...

      Des

      Usuń
    9. No wczoraj też nie piłam, to już dwa dni. Ja piję regularnie i mniej więcej w tej samej ilości.

      Miałam ochotę napić się czegoś wczoraj, ale czułam lęk przed wypiciem i ewentualnym nieprzewidywalnym zachowaniem.

      Usuń
    10. Elvi, może masz rację, jeśli okaże się, że to mnie zbyt wiele kosztuje, odpuszczę. Tak się złożyło, że mój kolega rzuca i trzymamy się razem. Tak będzie mi o wiele łatwiej. Ale jeżeli mnie rozchwieje, to wrócę do palenia. Tymczasem będę powoli wracała na siłownię, albo choć zacznę biegać, jeśli z kasą na siłownię nie wyrobię.

      Usuń
    11. Perfekcyjna, dopiero teraz sobie przypomniałam. Znajdź w necie i zrób test baltimorski, jest orientacyjnym sprawdzeniem kwestii problemowości z alko. Zrób, przeanalizuj i sama sobie odpowiedz...

      Des

      Usuń
    12. Hm.. boję się, może poszukam, może zrobię...

      Usuń
    13. Perfekcyjna, nie czekaj. Wiem, że się boisz, dlatego ciut pomogę Ci. reszta zależy od Ciebie.

      Proszę:
      http://morawica.com.pl/autodiagnostyka/testbaltimorski.html

      http://www.psychologia.net.pl/testy.php?test=alkohol

      http://maraton.home.pl/balti_test.htm

      Des

      Usuń
    14. Kochana Des, to ja może jutro, bo dzisiaj tak mi dobrze i nie chcę niczym zakłócać tego spokoju, ok? :)

      Usuń
    15. Dobrze, Perfekto, ale ja Ci tego nie odpuszczę.
      I - dziś nie pij, bo w przeciwnym razie nie mając pojęcia nawet, jak masz na imię, wjadę Ci na chatę i sama ten test przeprowadzę :)

      Jestem do tego baaardzo zdolna!

      Des

      Usuń
  3. Nie chcę Cię krytykować, ale wiem z doświadczenia (bardzo bogatego), że to cholerne przekleństwo: natychmiastowe przekreślanie znajomości, brak wiary w drugą osobę, brak nadziei na to, że mnie potrzebuje/ceni/wybaczy/odezwie się (wszystko chciałabym natychmiast !!!) + uciekanie w inne przypadkowe znajomości, chęć oderwania się choć na chwilę... Lęk przed wychodzeniem z inicjatywą... Zawsze odbierałam to jako coś żałosnego, porażkę, nawet mały sms wydawał mi się narzucaniem się, zabieganiem o kogoś. I paniczny strach przed zostaniem "olaną", zlekceważoną. Chyba dlatego łatwiej było prowokować :( ... Nie widziałam, że w ten sposób ryzykuję o wiele więcej, niż szczerze i wprost komunikując o co mi chodzi. Ech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, P. jest taki, że warto o niego zabiegać. Mam nadzieję, że się nie mylę. On jest dla mnie bardzo wyrozumiały. Chciałabym mu się jakoś odwdzięczyć za tę cierpliwość i chęć rozumienia mnie. Mam dzisiaj w sobie bardzo dużo wdzięczności wobec niego.

      Usuń
    2. Pewnie, że warto! Tylko dlaczego to takie trudne, uwierzyć w siebie, w drugą osobę i w to, że może się udać...

      Usuń
    3. Trudno wierzyć w to, że się uda, bo tym większy jest zawód, kiedy nie wyjdzie. Lepiej sabotować, unikać, uciekać i od razu skazać na niepowodzenie.

      Usuń
    4. Łatwiej, nie lepiej.

      Usuń
  4. .. i ostrożnie z tym umawianiem się do kina z innymi. To jest trochę jak z tą różą z Małego Księcia. I z tym liskiem. Polecam powtórkę z lektury. Bardzo, bardzo mądra książeczka... Też jestem z Ciebie dumna. Jak zwykle :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Mały Książę to moje Credo. Czytałam sobie nawet w poniedziałek. Historia z lisem jest najpiękniejsza. Masz racje Elvi, postaram się nie umawiać się z M. To 32 letni, samotny facet. W sumie to nie wiem, co on nawet myśli o tej naszej znajomości.

      Usuń
  5. Jest całe mnóstwo samotnych facetów po 30, a ty jesteś atrakcyjną samotną kobietą po 30. W kontekście małego Księcia musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy bierzesz odpowiedzialność za to, co próbujesz budować z P. Piszesz "w sumie to nawet nie wiem, co on myśli o tej naszej znajomości". A co Ty myślisz o tej waszej znajomości? Do czego akurat teraz, kiedy coś się zaczyna z P., potrzebny Ci jest M? Wcale nie jestem zwolenniczką związku, w którym strony nie mają prawa do znajomości, a nawet przyjaźni, z innymi ale myślę, że w tym temacie coś jest i może warto sobie to uporządkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. pojawił się jako alternatywa P. Tak miało być na początku, jeszcze kilka tygodni temu. Bałam się, że wszystkie uczucia skieruję na P., że się od niego uzależnię, że będę go potrzebować więcej i więcej i że to godzące w mój honor jest i takie tam. Jednak Teraz czuję, że P. staje mi się jakoś szczególnie bliski, i że jestem gotowa otwierać się na niego, i już się tak nie asekurować.

      Usuń
  6. Mało Księcio manki! - mam w zwyczaju pytać na początku znajomości - a Małego Księcia znasz? to trzymajmy się tych zasad do końca znajomości.
    Oswajnaie - mistrzostwo świata;
    A właśnie ostatnio nie wszystkich o to spytałam a co mi szkodzi się upewnić i widze swiat jakim jest a nie jakim sobie zmarzam;
    Ten spacer do kina z INNYM gościem - ha ha ha 500% borda juz nie chciałam truć;
    chyba gdzieś na boku ktoś powinien Wam opowiadać jak wyglada istota zakochana; komiczne ale boskie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś mojemu terapeucie powiedziałam, że jest odpowiedzialny za to co oswoił. Teraz z P. stajemy się odpowiedzialni za siebie. Za to co zaczynamy tworzyć. Ok, pójście z M. do kina nie było ok. Myślę tu zwłaszcza o M.

      Usuń
  7. Jestem borderem, upewniliście mnie w diagnozie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, może wcześniej pójdź do lekarza. Nie bierz od razu tak wszystkich objawów do siebie.

      Usuń