środa, 16 listopada 2011

Ciężko.

Wczoraj byłam na tej nieszczęsnej siłowni. Czuję, że nie robię jeszcze tego dla siebie ale już nie dla terapeuty.
Czuję się ociężała, obżarta, przepełniona. No i zakwasy. Wczoraj stanęłam na wadze na siłowni i 68,5 kg. Dzisiaj wciąż jestem głodna. Wciąż zmęczona. Popracowałam tylko chwilkę. Poza tym tempo robiłam coś w sieci, albo jadłam.

Przeliczyłam pieniądze. Chyba starczy mi do pierwszego. Tylko za mieszkanie muszę zapłacić z listopadowej pensji. W poniedziałek mam konsultację dietetyczną, nie chcę się wymigiwać z powodu braku kasy. Zacisnę pas. Dam radę. Jadę do tego chłopaka do domu, bo on mnie przyjmie poza gabinetem taniej. Trochę mi z tym dziwnie, ale to mój trener z siłowni, więc już go trochę znam.

W ten weekend znów wzięłam sobie pracę. Zawsze coś zarobię, ewentualnie odbiorę sobie wolne dni.
Tęsknię za latem. Za tym miłym, ciepłym powietrzem.

Jestem dzisiaj jakaś zmęczona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz