poniedziałek, 21 listopada 2011

Dość myślenia! Czas żyć.

Wczoraj znów przeanalizowałam kolejne zadanie z książki. Tym razem było o mitach na temat kontroli.

Pojawiło się tam stwierdzenie, że bulimiczki, często uważają, że nie potrafią kontrolować jedzenia i dlatego dostają napadów objadania się.

Jednak dalej napisano: "Dziwne może się wydać to, że - paradoksalnie- problem nie polega na tym, iż ludzie cierpiący na bulimię nie mają kontroli nad tym co robią. Najczęściej problemem jest fakt, że mają nadmierną kontrolę."

Eureka! Choć niby oczywiste.

Ale to nie wszystko. Polecono wykonać zadanie, które miało na celu zebrać argumenty za i przeciw brakowi kontroli nad jedzeniem. W części argumentów "za" miałam napisać, że nie kontroluję się ponieważ:... i podać przykłady takich sytuacji.

No i tu wpadka. Nic mi nie przychodziło do głowy. Zdałam sobie sprawę, że kontroluję się niemal 24 godziny na dobę. Nie tylko skupiając się na jedzeniu, niejedzeniu, bądź wyglądzie. Kontroluję się pisząc na forach, kontroluję się pisząc ten blog. Wszystko to jest jedna wielka mistyfikacja i kontrola.

Czy to mnie zdziwiło? Owszem, ale nie doszłam do tego wniosku po raz pierwszy. Niejednokrotnie dochodziliśmy do tego w terapii. Jednak opór jaki stawiała moja psychika był tak silny, że nie dało się tego przepracować. Szybko od tego uciekałam. Nie byłam w stanie mówić i myśleć o tym.

A zatem:

MAM PROBLEM Z NADMIERNĄ KONTROLĄ

Pytanie dlaczego tak się dzieje? Doprawdy, nie mam pojęcia. W dużej mierze boję się bardzo kontaktu z drugim człowiekiem. Takie ciągłe zastanawianie się i praca nad sobą wciąż odwleka moje konkretne działania w kierunku konkretnych kontaktów międzyludzkich. Wciąż wiem za mało o sobie, wciąż nie jestem gotowa na coś więcej.
Wykonując te niekończące się analizy, wprawiam się w pozorny ruch. Sprawiam wrażenie osoby, która coś robi. Kroczy na przód.

Ależ to nie prawda!

Stoję w miejscu od bardzo dawna. To nie czas na analizy. To czas na działania!
Może nie tyle potrzebuję teraz terapii analitycznej, co kontaktu z trzeźwo stąpającym po ziemi behawiorystą. Nie żebym myślała, iż analitycy nie stąpają. Uważam jedynie, że jest czas na rozumienie i jest czas na działanie.

Ja rozumiem już zdaje się dużo. Czas w sobie to wszystko usystematyzować i zaplanować konkretnie działania, związane z życiem a nie grzebaniem w swojej głowie.

Czas na działanie. Koniec z ciągłym kontrolowaniem wszystkiego poprzez pseudoanalizy.

Czas na życie kochani. I co ja na to?

No właśnie problem w tym, że ani nie wiem jak żyć ani nie chcę...

1 komentarz:

  1. A pamiętasz przypowieść o królu, żebraku i żebraczej misce?

    OdpowiedzUsuń