wtorek, 15 listopada 2011

Moja kruchość.

Dzień pracy dobiega końca. Czuję jakąś pustkę w sobie. Trochę smutku. Dzisiaj idę na siłownię. Nie byłam trzy tygodnie. W sumie 9 razy. Nie chcę mi się nic robić. Tak byłoby najlepiej. Zakopać się w domu i nie robić nic aż do wiosny.

Wczoraj po pracy poszłam szybko na zakupy. Wróciłam do domu, zjadłam kolację. Ugotowałam sobie obiad do pracy, wykąpałam się i wskoczyłam do łóżka. Leżałam tak i zastanawiałam się nad sobą. Krótko przez głowę przeleciała mi myśl, że owszem jest mi ciężko żyć jak żyję, ale to chyba najlepszy sposób w moim przypadku. Nikogo nie upokarzam i nikogo nie niszczę. Siebie też. Pomyślałam o Panu M. i łzy napłynęły mi do oczu. Coś zabolało w środku.

Przywołałam do siebie moje koty i zaczęłam je głaskać i wtulać się w nie.Są takie miękkie i pachnące. Kocham te moje zwierzaki. Dbam o nie jak potrafię najlepiej. Czasem myślę co będzie ze mną kiedyś. Czasem myślę...

Gdybym mogła coś sobie powiedzieć, to chyba to, że cieszę się, że mimo wszystko daję sobie radę. Że nie boję się i nie wstydzę mówić prawdy o sobie. Dzięki temu trafiam na dobrych, szczerych ludzi, którzy mnie wspierają. Cieszę się, że mam trochę pokory w sobie, by przyznawać się do błędów, które popełniam. To pozwala wiele rzeczy porządkować. Chciałabym sobie życzyć jak najlepiej, ale wiem też, że muszę mocno się starać. Mam tendencje do chodzenia po najmniejszej linii oporu a także wykorzystywania innych.

Może właśnie jestem tak mocno zajęta ujarzmianiem siebie, że nie pozwala mi to zbliżać się zbytnio do innych. I innym do mnie. Ale czasem daję się pogłaskać. Czasem głaszczę innych.

Tak, tak sobie myślę, że to co robię w życiu to jest ciągłe ujarzmianie swoich impulsów, by nie wyrządzać krzywdy sobie i bliskim. Prawda jest taka, że nie ufam sobie. Muszę być bardzo czujna. Nie zawsze mi to wychodzi. Czasem mam dość i odpuszczam. Wtedy wkrada się psychoza.

Tęsknię za moim terapeutą. Kiedy był, on też nade mną czuwał. To on natychmiast wkraczał do akcji kiedy działo się źle. A jeśli nie zauważę, kiedy ona przyjdzie? Kto mnie wtedy uratuje?

Boję się siebie...To właśnie chciałabym sobie powiedzieć. Chciałabym spytać tę istotę w sobie, czy mogłaby się ze mną zaprzyjaźnić. Czy jest to możliwe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz