środa, 2 listopada 2011

Koniec.

Stało się w poniedziałek. Zaszłam i powiedziałam, że jestem naprawdę bardzo zmęczona, że zrozumiałam. Przez całe życie próbowałam zdobywać serca ludzi a także ich zadowalać. W sumie to nie wiem dokładnie dlaczego to robię, ale jeśli przyjdę do niego w przyszły poniedziałek, to to będzie tylko dla niego, a ja już tak nie chcę. Płakałam. Łzy wielkie jak grochy spływały mi po policzkach. Czułam ulgę, że to mówię, czułam ulgę, że płaczę.

On mnie nie zatrzymywał. Raz czy dwa powiedział, że teraz przyniosłam mu na sesję bardzo ważne rzeczy, i że do końca roku moglibyśmy to jeszcze spróbować zrozumieć, ale on rozumie, że byłoby jakieś nadużycie z jego strony, kiedy ja tak bardzo nie chcę już nic robić.

Podziękowałam mu, że mi towarzyszył przez te wszystkie lata, podziękowałam, że pozwalał mi wracać. Powiedziałam, że pewnie jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałabym mu powiedzieć. Wdzięczności, pretensji. Ale jeśli coś takiego się pojawi w mojej głowie, to pozostanie już rozmowa z samą sobą. W mojej głowie, na blogu. Że ja jestem gotowa te wszystkie emocje wziąć na siebie. Że czuję jak bardzo silna jestem mimo wszystko.

Poza tym wszystko było jak zwykle. Jak zwykle żegnał mnie stojąc przy drzwiach. Wychodząc zatrzymałam troszkę dłużej na nim wzrok i ciepło się uśmiechając powiedziałam: "bardzo dziękuję, do widzenia". On odwzajemnił uśmiech i dodał: "powodzenia". Odpowiedziałam: "dziękuję".

I tylko tyle i nic więcej. Wyszłam z gabinetu i jeszcze krótko zapłakałam. Przez moment pomyślałam, że dokądś pójdę, ale za chwilę postanowiłam wrócić do domu, gdzie czuję się najbezpieczniej.
Nie miałam miliona myśli w głowie. Nie było napięcia, które wywołuje napady bulimii. Troszkę smutku i tylko ja sama z tym. Bez teatralności, wysyłania esemesów do przyjaciółek. Tylko ja i niewymowna cisza.

2 komentarze:

  1. Nie wiem co napisać, naprawdę.
    Na pewno gratuluję, choć pewnie powiesz, że nie ma czego. Jest.
    To przełomowa chwila, trudna, nie ciężka. Bo trudy się pokonuje a ciężar nosi ciągle ze sobą.
    Życzę Ci siły, żeby umieć konstruktywnie wyjść tego trudu i wynieść z niego to, co najlepsze dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Choć dzisiaj mam ochotę się nad sobą użalać.

    OdpowiedzUsuń