niedziela, 9 grudnia 2012

Powroty

No dobrze. Dzisiejszy poranek znów spędziłam z siostrą A. a czas późniejszy do odjazdu pociągu z siostrą M. Moja przyjaciółka A. nie dała rady się ze mną spotkać. Ale na dobre wyszedł mi ten wyjazd bo dzisiaj z moim siostrami ustaliłam jeszcze kilka szczegółów co do świąt i mojego przyjazdu.

Rozmawiałam z siostrami o tym jak bardzo nie lubię domu rodzinnego, że bardzo się go boję i boję się tam jeździć. Siostra A. zapewniła mnie, że kolacja wigilijna i pobyt u matki potrwa maksymalnie do trzech godzin.

Siostry pytały czy będę dzielić się opłatkiem, powiedziałam, że nie. Muszę to jeszcze matce powiedzieć, bo odkąd nie jestem katoliczką nie byłam w domu rodzinnym w czasie wigilii i matka może nie rozumieć mojego zachowania. Mimo dziesiątek rozmów na ten temat.

Co do reszty, tj, moich obaw, że jako jedyna będę musiała latać przy wszystkich, tak jak to było kiedyś, moja siostrzenica powiedziała mi, że spokojnie się zajmą tym co trzeba. W takim wypadku i ja chętnie im pomogę. Choć ta złość na to, że miałabym biegać przy nich, donosić i dokrajać, wiązała się także z pragnieniem zwykłego posiedzenia z nimi, przy nich.

Ma być nas na kolacji 16 osób. Prawdopodobnie mój brat również. Dla mnie to będzie zbyt trudne.

Obawiam się, że na trzeźwo tego nie przejdę. Pierwsza wigilia od 14 lat i w domu u matki. Tłum ludzi i w tym spotkanie z bratem. Obawiam się, że nie uniosę tego. Zbyt dużo wrażeń.

Poproszę Panią E. tę terapeutkę by pomogła mi się przygotować na ten czas. Sama chyba tego nie udźwignę.

Wiecie, to będzie taki czas, gdy pierwszy raz od dziecka będziemy wszyscy przy jednym stole.
Zapewne po raz pierwszy od dawna zdam sobie sprawę z nieobecności ojca.

To tyle w temacie rodzinnego spotkania.

Jutro wracam do pracy. Przez moment wpadłam dziś w histerię. Wreszcie wzięłam kąpiel, wskoczyłam w piżamę, wzięłam leki i leżę już w łóżku i czekam, aż przyjdzie sen.

Nie ma się czego bać. Nie ma czego. Spokojnie.

Choć czuję, że robię to wszystko na siłę. Czuję, że to wszystko... ech..

Dobranoc. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz